środa, 18 lutego 2015

6. Welcome To Fuckinland

6. WELCOME TO FUCKINLAND

Wtuliłam się w kołdrę i zasnęłam. Byłam wymęczona tym wszystkim razem wziętym. Miałam niespokojny sen, parę razy gwałtownie przebudziłam się w nocy. Widząc, że Bill spał obok uspokajałam się i zasypiałam ponownie. Rano, kiedy obudziłam się zaczynało chyba dopiero docierać do mojego w końcu trzeźwego umysłu co zrobiłam. Cholera, moja siostra. . . bez słowa wyszłam z klubu, nie wróciłam na noc do domu, bosko. Pozabijają mnie. Ostatnio to za często mi się zdarza.
Dopiero kiedy przetarłam oczy zobaczyłam, że obok łóżka stoi Tom i przygląda się nam z miną pod tytułem "jestem geniuszem, nakryłem was". Kurwa, czy on zawsze wyrasta spod ziemi? Nie wiem jak Bill może z nim żyć pod jednym dachem, naprawdę nie wiem. Ten człowiek jest przerażający.
W jednej sekundzie gwałtownie podniosłam się do siadu i bardziej zakryłam się kołdrą. Przez to Bill się obudził.
- Tom?
Mruknął przeciągając się.
- Zgubiłeś tu coś?
- Słabo było bracie. Nic nie było was słychać.
Tom zaśmiał się i spojrzał na mnie gardzącym wzrokiem. No mniej więcej zupełnie tak jak na dziwkę.
Bill na jego słowa również się zaśmiał i pokręcił głową.
- Wyjdź. Chcemy się ubrać.
Tom o dziwo posłuchał i usunął się z pokoju, a kiedy tylko drzwi się zamknęły spojrzałam na Billa.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że było beznadziejnie i obu was to bawi.
- Biorąc pod uwagę, że to był Twój pierwszy raz, ujdzie.
- A nie biorąc tego pod uwagę?
- To tragedia.
Zaśmiał się i wstał, zniknął w łazience. Pewnie poszedł sie wykąpać. No nic tu już po mnie. Wstałam, ubrałam się i bez słowa wyszłam stamtąd nie napotykając nawet Toma na drodze. Miałam spory kawałek do domu, ale taki spacer z samego rana akurat dobrze mi zrobi.
Ciekawe, że znowu nikt nawet do mnie nie zadzwonił, żeby zorientować się gdzie jestem.
Przeszły do porządku dziennego z moim znikaniem po nocach? Czy może Elena nie zauważyła, że mnie nie ma? Dziwna sprawa, ale chyba jest mi to trochę na rękę. Jakiś czas później w końcu dotarłam do domu. Wszyscy spali i udało mi się przemknąć niezauważona do pokoju. Zdrzemnęłam się trochę i obudziłam dopiero kiedy w moim pokoju pojawiła sie Elena.
- Teraz się tłumacz. I lepiej żebyś miała jakąś dobrą wymówkę.
Widziałam w jej oczach, że jest nieźle wkurzona. No cóż, ja pewnie też bym była. W końcu jestem pod jej opieką i wykręcam takie numery.
- Bill. Opowiadałam Ci o nim wczoraj, pamiętasz?
Dziewczyna zmarszczyła brwi i pokręciła na boki głową.
- Ten co mnie wyrwał od brata psychola i odstawił do domu.
- Aa no tak. Ale co on ma do czego?
Przekrzywiła głowę zastanawiając się.
- Spotkałam go tam i poszłam z nim. Sorry, że nie dałam Ci znać.
- Gdzie z nim poszłaś?
- No do nich...
- Boje się zapytać po co Lily. . .
Jej wyraz twarzy mówił, że domyśla się co zaszło tej nocy.
- To może lepiej nie pytaj.
Szepnęłam gapiąć się gdzieś na ścianę. Nie byłam przekonana, czy powinnam się jej tym chwalić.
- Przespałaś się z nim? Boże Lily. . .
Wywróciła oczami i westchnęła ciężko.
- Zabezpieczyliście się chociaż?
- Tak, możesz być spokojna.
Szepnęłam i wstałam.
- Pójdę sie wykąpać, sama rozumiesz. . . jeszcze nie miałam okazji.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i z powrotem zamknęłam sie w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku nogi podciągając pod brodę i westchnęłam. Prawde mówiąc jako nie dziewica czułam się trochę inaczej. Wspominałam sobie zeszłą noc. To uczucie kiedy we mnie był było takie "inne", ciężko to do czegoś porównać. W pewnym momencie w moim pokoju znwou pojawiła sie Elena. Już miałam się zastanwiać czego ona znowu ode mnie chce.
- Masz gościa Lily.
Zmarszczyłam czoło, kto miałby mnie niby odwiedzać? Elena odsunęła sie z przejścia wpuszczając do pokoju hmm. . . Billa.
Spojrzałam na niego nie ukrywając zdziwienia. Po co tu przylazł?
- Co to miało być?
Zapytał zamykając drzwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uniósł brew do góry i patrzył na mnie niezadowolonym wzrokiem.
- Co? O czym Ty mówisz?
No naprawdę nie czaiłam na czym polega jego problem.
- Poszłaś sobie nawet słowa nie mówiąc na ten temat.
- Noo wiesz. Myślałam, że tak sie robi po jednorazowej przygodzie. Rano jak najszybciej się znika.
Przez moment milczał. Później westchnął, wywrócił oczami i podstawił sobie krzesło na którym usiadł.
- Nie rób tak więcej, ok? Wiesz, że przez mojego brata sytuacja jest trochę ekstremalna.
- Czyli co, martwiłeś się, że coś mi zrobił?
- Przeszło mi to przez myśl.
No rozumiałam teraz to z jakim problemem tutaj przyszedł. W sumie bardzo nieładnie z mojej strony, ale nawet mi to do głowy nie przyszło. Przecież gdybym na to wpadła powiedziałabym mu, że już idę. No nic, stało się. Na przyszłość postąpię inaczej. Aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby była jakas przyszłość. Chciałam stracić dziewictwo więc straciłam, na więcej się nie zanosi.
- Przepraszam. Przez to wszystko nawet o tym nie pomyślałam.
Wzruszyłam ramionami, przyglądałam się mu przez moment zanim odezwałam się znowu.
- Tak dziwnie się teraz czuje w Twoim towarzystwie.
- Po sexie relacje się z reguły trochę zmieniają.
No skoro wiedział to czemu nie chwalił się wcześniej? Czy to było dla niego, aż tak logiczne? Myślałam, że rodziewiczy mnie i będzie tak jak dawniej, a zamiast tego teraz głupio mi nawet spojrzeć mu w oczy. Widział mnie w takiej sytuacji w jakiej nikt inny nie miał okazji. Do tego sam przyznał, że jestem w tym beznadziejna. Okropieństwo. Ale przynajmniej był szczery, to sie ceni.
Siedziałam tak ze spuszczoną głową. Nie musiałam na niego patrzyć, żeby wiedzieć, że się uśmiechnął.
- Głowa do góry. Przećwiczymy to jeszcze parę razy i dojdziesz w końcu do perfekcji.
Momentalnie podniosłam głowę.
- Słucham? Nie, nie umawialiśmy się, że. . .
- Cii. Ja pamiętam co mówiłaś wczoraj. Byłaś naprawdę szczera, to jest jedna z  dobrych właściwości alkoholu. Skłania ludzi do szczerości. "Bill co jeśli sie w Tobie zakochałam?" Chyba nie powiedziałaś tego przypadkowo, co?
Zacytował moje słowa, a mi oczy mało nie wyszły z orbit.
- Ale. . . sam powiedziałeś, że coś mi sie pomyliło!
Naprawdę byłam przekonana, że jego pojęcia takie z rodzaju miłości, związków i tym podobnych nie interesują. Z tego co miałam okazję dowiedzieć się na jego temat to tylko przygodny sex, to mi się z nim kojrzayło. Nie wspomniał nic o żadnej dziewczynie.
Na twarzy Billa pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Pomyliło, albo i nie.
Przeczesałam nerwowo ręką włosy patrząc przed siebie. Zdecydowanie zbyt wiele sie dzieje w ostatnim czasie w moim życiu. I pomyśleć, że całą zaistniałą w tym momencie sytuację zawdzięczam jednej głupiej decyzji by wejść do ciemnej uliczki nocą. Czasem takie z pozoru nieznaczące decyzje przewracają nasze życie do góry nogami.
Najgorsze jest to, że jeśli miałam naprawdę stanąć w prawdzie sama ze sobą to musiałam przyznać, że rzeczywiście coś czuje. Kiedy patrzę na niego, kiedy o nim myślę. Taki lekki ścisk gdzieś w podbrzuszu.
- Nie Bill. To nie tak wszystko miało wyglądać. Nie trzymasz się zasad.
Chłopak tylko westchnął na moje słowa i wstał odstawiając krzesło na którym siedział na bok.
Wzrokiem śledziłam jak krok po kroku zbliża się do mnie. Nachylił się nade mną i cmoknął w usta.
- Przemyśl co Ci powiedziałem Lily. Odezwę się do Ciebie niedługo. Jeszcze raz poruszymy ten temat.
Powiedział podchodząc do drzwi i otwierając je sobie.
- Na razie.
Tymi słowami pożegnał mnie i wyszedł. Oczywiście 2 minuty później do pokoju wskoczyła Elena gapiąc się na mnie conajmniej tak jakbym kogoś zamordowała.
- To był on?!
Zapytała niemal krzycząc, a ja kiwnęłam tylko potwierdzająco głową.
- Ja pier. . .
Wzięła głębszy oddech już nie kończąc i milczała przez moment.
- Nie podoba mi się on. Tyle normalnych chłopaków dookoła, a Ty zadajesz się z jakimś dziwakiem.
- Nie planowałam tego, dobrze wiesz. Przestań oceniać i mnie i jego.
- Martwię się o Ciebie, nie rozumiesz? Sama wiesz, że są niebezpieczni. Z resztą wystarczyło na niego spojrzeć i już jasne jest, że pod kopułą to on nie ma równo.
- Przestań, dobra? Wszystko z nim w porządku, jest rozsądny i jest komplentym przeciwieństwem brata. Najpierw poznaj go lepiej, sama zobaczysz.
Mruknęłam mając dość. Wiedziałam, że ma trochę racji i nigdy nie wiadomo co sie wydarzy jeśli będę obracać się w ich środowisku. Tylko, że tak naprawdę jaki ja miałam na to wszystko wpływ? Przecież to sie działo samo. Nie planowałam sobie niczego wcześniej. To los ciągle nas ku sobie kierował.
- Lily wiesz, że ja nie zabronię Ci sie z nim spotykać, ale uważaj po prostu na to co robisz. Mam na myśli sex, pamiętaj, że z tego biorą się dzieci jeśli jakoś nieodpowiednio sie zabezpieczycie. To raz, a dwa jego brat. Wolałabym, żebyś w ogóle nie przebywała nigdzie w pobliżu niego. Przecież ten człowiek może Cię zabić, w każdej chwili. Nie rozumiesz powagi sytuacji?
- Wszystko rozumiem. Nie martw się. Będę uważała.
Zapewniłam ją właściwie to głównie tylko dlatego by dała mi już dzisiaj spokój. To wszystko przerastało mnie samą i owszem, zdawałam sobie sprawę z tego co to wszystko może za sobą nieść i, że jest to balansowanie na krawędzi. W dodatku o zaostrzonym stopniu. Ryzykuje własne życie zadając się nadal z Billem, a to nie byle co. Wystarczy jeden mały moment kiedy będę w zasięgu Toma bez nikogo kto stanie w mojej obronie i ostatnie sekundy mojego życia są policzone.
Ten dzień spędziłam w łóżku, tak samo jak i noc. Dopiero wczesnym rankiem obudził mnie sms od Billa. Niechętnie otworzyłam oczy i złapałam za telefon by odczytać wiadomość.
"Dzień Dobry. Robimy dzisiaj wieczorem z Tomem małą imprezę u nas tylko dla najbliższych znajomych. Masz może ochotę wpaść?"
Przeczytałam tą wiadomość ze 3 razy. Nie mogłam ogarnąć tej sytuacji. Jak to do cholery imprezę z Tomem? Pojebało go do reszty? Przecież jestem wrogiem Toma numer 1.
Bez zastanowienia wykreciłam jego numer i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Cześć Bill. Mam imprezować z Tomem? To jakiś żart? 1 kwietnia dzisiaj?
Zaśmiałam się do telefonu orientacyjnie spoglądając na kalendarz by się upewnić, że ta opcja rzeczywiście nie wchodzi w grę. Chłopak zupełnie spokojnym głosem wytłumaczył mi, że Tom chciałby dać mi szansę i poznać mnie bliżej, a on osobiście zadba o moje bezpieczeństwo i nie pozowli bratu nawet podstępem zrobić mi krzywdy. Mimo, że sytuacja wydawała mi się dość dziwna i prawdopodobnie ryzykowana to postanowiłam spróbować. Kazałam Billowi wpaść po siebie o 20. Do końca dnia myśl, że Tom coś knuje nie dawała mi spokoju.