środa, 30 grudnia 2015

7. My Sex Is A Killer

7. MY SEX IS A KILLER


Wieczorem o umówionej godzinie gotowa do wyjścia czekałam na przyjazd Billa. Zrezygnowałam z jakiegoś mocniejszego makijażu. Włożyłam jedynie przetarte jeansy i luźniejszą koszulkę.
Byłam ciekawa co sie wydarzy tego wieczora, a jednocześnie bałam sie spotkania z Tomem twarzą w twarz. Miałam przeczucie, a właściwie gdzieś w środku byłam pewna tego, że on coś knuje. To bardziej niż pewne, że nie chce mi dawać żadnej drugiej szansy. Tacy ludzie jak on się nie zmieniają.
Z zamyśleń wyrwał mnie sms od Billa informujacy o tym, że czeka na mnie na dole. Bez przekonania wyszłam przed kamienicę. Widząc znajomy samochód podeszłam do niego i wsiadłam od strony pasażera.
- Witam ponownie.
Usłyszałam na przywitanie. Zwróciłam twarz w kierunku Billa, a malowało się na niej przede wszystkim zrezygnowanie. Chłopak nie komentując nawet tego zjawiska pokręcił głową na boki, odpalił silnik i ruszył.
- Nie wiem czemu ja się na to zgadzam, naprawdę.
Szepnęłam po jakimś czasie gapiąc się w szybę po mojej stronie.
- Będziesz miał mnie na sumieniu jeśli Tom. . .
Bill nie dał mi nawet dokończyć zdania stanowczo mi przerywając.
- Zamilcz.
Otworzyłam szerzej oczy i momentalnie na niego spojrzałam.
- C-c. . .
- Cicho bądź.
Powtórzył po raz kolejny ucinając moje słowa.
- Ufasz mi?
Zapytał zerkając na mnie kątem oka.
- Chyba tak. . .
Szepnęłam bez większego przekonania. Całą resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Miałam takie dziwne wrażenie jakby Bill był na mnie zły. Może sam się stresował tą sytuacją bo zdawał sobie sprawę z tego, że z Tomem nigdy nic nie wiadomo i mimo, że jest jego bratem to nie może za niego całkowicie ręczyć. Mimo to mam nadzieję, że on wie co robi. Uratował mnie, musze mu ufać.
Zatrzymał samochód pod domem, wysiedliśmy. Podążałam krok w krok za nim do środka.
- Tom?
Bill zawołał wchodząc do salonu. Tom siedział rozwalony na kanapie z pilotem w ręku i oglądał telewizję. Stanęłam w progu uznając, że jednak warto zachować jakąś bezpieczną odległość od tego człowieka, a dodatkowo to idealne miejsce w razie nagłej potrzeby ucieczki.
- Co jest? Twoja dziewczyna do nas wpadła?
Tom zapytał z ironią w głosie nawet na mnie nie patrząc. Coś mi sie tutaj delikatnie nie zgadzało. Po pierwsze nie zachowywał się jakby chciał polepszyć ze mną stosunki, nadal był strasznie arogancki. Choć z dwojga złego wolę by nazywał mnie dziewczyną Billa nawet jeśli nie jest to zgodne z prawdą niż szmatą, dziwką lub suką.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Billa oczekując wyjaśnień. Chłopak westchnął ciężko i oparł się tyłkiem o komodę swój wzrok z kolei zwracając na Toma.
- Ona nie jest moją dziewczyną. Obiecałeś mi coś, pamiętasz?
Uniósł brew do góry i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Och tak. Wybacz. Gdzie moje maniery. Cześć. . .
Zaciął się spoglądając na mnie.
- Lily.
Dopowiedziałam chcąc mu ułatwić sprawę.
- Właśnie, Lily. Jak się masz? Napijesz się czegoś?
Powiedział ze sztucznym, wymuszonym uśmiechem. Westchnęłam ciężko kręcąc tylko na boki głową.
- Nie, dziękuję.
- Za pół godziny wpadną nasi przyjaciele Shila, Mark i Aron.
Bill rozjaśnił mi trochę sytuację wstając.
- Tom, przygotujesz drinki?
Zwrócił się jeszcze do brata, na co ten tylko kiwnął mu potakująco głową.
- Chodź.
Chwycił moją rękę i zaciągnął mnie do znanego mi już bardzo dobrze pokoju.
Kiedy zamknął za nami drzwi odetchnęłam.
- Bill. . . on sie nie chce ze mną zaprzyjaźnić. Robi to ewidentnie dla Ciebie, byś dał mu święty spokój.
- Wiem.
Chłopak kiwnął głową na potwierdzenie moich słów.
- Mam nadzieję, że Ci wasi przyjaciele będą choć odrobinę bardziej sympatyczni. . .
- Z pewnością.
Powiedział myśląc o czymś intensywnie. Nawet nie miałam pewności czy aby na pewno mnie słuchał.
Usiadłam na łóżku uznając, że stanie przez pół godziny nie ma większego sensu.
- No pochwal się o czym tak myślisz.
Zwróciłam się do chłopaka który w odpowiedzi na moje pytanie jedynie szybkim krokiem podszedł do drzwi.
- Nie ruszaj sie stąd, zaraz wracam.
Usłyszałam tylko tyle i drzwi za nim zamknęły się.
- Aha.
Mruknęłam sama do siebie kładąc się wygodnie. Zostałam pozostawiona sama sobie, mam zatem dużo czasu na odpoczynek.
Leżałam wytrwale wpatrując się w sufit. Pamiętne miejsce w którym raz na zawsze pożegnałam swoje dziewictwo. W sumie z biegiem czasu wspominałam to było całkiem miło, ale nie wiem czy na trzeźwo zdecydowałabym się drugi raz robić z kimś coś podobnego. Raczej nie. Tym bardziej, że Bill zgodnie z Tomem stwierdzili, że seks nie jest moją najmocniejszą stroną.
Czekałam około paru minut na powrót chłopaka. Nawet nie pytałam gdzie był i po co. Spojrzałam na niego po prostu z tym pytaniem wypisanym na twarzy.
- Po raz kolejny wskakujesz mi do łóżka?
Zażartował wymijająco.
- O nie, jeśli o to chodzi to więcej nie planuje spędzać u was nocy.
Powiedziałam podnosząc się do siadu, na co Bill tylko kiwnął głową z pewnym siebie uśmiechem.
- Nasi znajomi już czekają w salonie. Przy nich możesz czuć się bezpiecznie. Tom Cię nie tknie, nie lubi widowni. Chodź, przedstawie Cię.
Bez słowa udałam się za nim do salonu gdzie rzeczywiście siedziało już troje zupełnie nieznanych mi ludzi. Dwóch mężczyzn i kobieta. Szczupła, wysoka i ładna brunetka, szczupły brunet i trochę lepiej zbudowany blondyn. Wyglądali na dojrzałych, dawałam im lekką ręką 30 lat. Trochę zastanowiło mnie dlaczego Bill i Tom obracają się w tyle starszym od siebie towarzystwie, ale to nie był odpowiedni moment na pytania. Uśmiechnęłam się serdecznie podając dłoń każdemu z kolei kiedy Bill mnie przedstawiał.
Bill szybko podał mi drinka zrobionego przez Toma. Kiedy spojrzałam na kolorową ciecz znajdującą się w szklance przeszło mi przez myśl, że Tom mógł tam dosypać jakiejś trucizny, ale szybko tę myśl odrzuciłam. Nie mógł przewidzieć którego drinka Bill poda akurat mnie więc musiałby otruć wszystkich do czego z pewnością by się nie posunął. Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś dotyk który poczułam na biodrach, następnie głos Billa przy uchu.
- Mamy tylko jedno wolne miejsce. Siądziesz mi na kolana?
Zapytał dyskretnie.
Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam mu w oczy z zakłopotaniem, a następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Rzeczywiście, Tom zajmował jeden z dwóch foteli, a goście całą kanapę.
- Bill, ale. . .
Westchnęłam. Nie miałam ochoty tego robić, czułabym się skrępowana siedząc na jego kolanach, kojarzyło mi się to tylko z jednym. Z drugiej strony nie chciałam robić cyrku z jakimś siadaniem na ziemi czy staniem.
- Przecież wiesz, że nie gryzę.
Szepnął i nie mówiąc nic więcej podszedł do fotela na którym usiadł. Ruszyłam za nim. Przysiadłam, ale bardziej niż na jego kolanach starałam się to zrobić na bocznym oparciu fotela. Szybko przekonałam się, że to nie jest najwygodniejsze rozwiązanie jednak dzielnie w tym trwałam co chwila trochę się wiercąc.
Nie miałam pojęcia o czym rozmawiać z ich przyjaciółmi więc tylko przysłuchiwałam się ich rozmowie.
Ciekawe czy wiedzą o zapędach Toma, o tym, że w każdej chwili w razie kaprysu może pozbawić ich życia. Co ja tutaj właściwie robie. . . gdyby ktoś jeszcze jakiś czas temu powiedział mi, że będę obracać się w takim towarzystwie, nie uwierzyłabym.
- A ty Lily skąd znasz te dwa ziółka? Nie są najlepszym towarzystwem dla młodej dziewczyny.
Wydawał się żartować jeden z mężczyzn, ciekawe dlaczego wydawało mi się, że to wcale nie jest żart i całkiem poważnie próbuje mi przekazać, żebym stąd wiała jak najszybciej. O ile, w pełni rozumiałam to przesłanie w odniesieniu do Toma, to nie bardzo wiedziałam jak to sie ma do Billa. Jest łobuzem bo chodzi na imprezy, pije i podrywa laski? A może jest coś czego nie wiem?
- Poznaliśmy się w klubie w zeszły weekend. . .
Załgał za mnie Bill. W sumie ucieszyłam się, że mnie w tym wyręczył bo nie wiedziałam czy powinnam mówić prawdę o tym, że Tom próbował mnie zamordować.
W końcu Tom i goście wybrali się na zewnątrz, żeby zapalić i trochę się przewietrzyć. Bill mimo, że zaliczał się do palących został ze mną chyba tylko po to by dotrzymać mi towarzystwa.
- To w porządku okłamywać swoich przyjaciół?
Zerknęłam na niego przez ramię unosząc do góry jedną brew, równocześnie drugą ręką odkładając pustą szklankę na mały stoliczek stojący w rogu.
- Nie było sensu wchodzić w szczegóły. Znają Toma bardzo dobrze, wiedzą do czego jest zdolny.
Westchnęłam tylko bezradnie po wyjaśnieniach chłopaka i spojrzałam w okno przez które bezpośrednio mogliśmy obserwować całe towarzystwo.
Wyglądali zupełnie niegroźnie. Jednak twarz Toma wyrażała tylko jedno - nieprzewidywalny psychopata. Brr. Wzdrygnęłam się i wstałam. Właśnie zdałam sobie sprawę, że spędze tutaj noc bo o podwózce do domu mogę zapomnieć. Wszyscy pili alkohol w dość sporych ilościach.


- Nie podoba mi się, że znowu wynika taka sytuacja.
Mruknęłam parę godzin później kręcąc się po pokoju Billa.
- Plan był inny.
Dodałam zła.
- Hm. Serio?
Odezwał się Bill unosząc zadziornie brew do góry.
- Mój był dokładnie taki. Jak myślisz, dlaczego piłem? Gdybym chciał odwieźć cię dziś do domu wstrzymałbym się od tego.
Zawiesiłam się przez moment słuchając jego słów. Był strasznie przebiegły, zaplanował to i wykonał z takim spokojem, że nawet się nie zorientowałam co jest na rzeczy.
- Nie wiem co chciałeś tym osiągnąć, ale jeśli myślisz, że coś zajdzie znowu między nami to przestań tak myśleć. To był tylko raz i więcej nic podobnego się nie wydarzy.
Powiedziałam przysiadając na jego łóżku.
- Poza tym dobrze wiesz na jakie niebezpieczeństwo ze strony Toma mnie w tej chwili narażasz, on może. . .yyy
Potrzasnęłam głową sama siebie przyłapując na tym, że zacięłam się i nie mogłam oderwać oczu od ciała Billa kiedy pozostał już w samych bokserkach. Zapomniałam właściwie o czym przed momentem mówiłam. Mój wzrok napotkał wzrok Billa, co mnie trochę zawstydziło. Był zupełnie poważny. Gdyby w tym momencie wybuchnął śmiechem wiele by mi to ułatwiło.
- Rozbiorę się do naga, wystarczy poprosić.
Chłopak tylko spojrzał na mnie wymownym wzrokiem i podrapał się po łopatce. W odpowiedzi chrząknęłam jedynie i położyłam się od strony ściany niemal sie na nią wciskając. Wolałam, żeby mnie nie dotykał. Wzbraniałam się z całej siły przed powtórką tamtej nocy. Po co on prowokuje tego typu sytuacje skoro jak twierdzi nic do siebie nie czujemy i w łóżku też jestem słaba? Może po prostu go to bawi.
Miałam nadzieję zasnąć, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie będzie to proste. Usłyszałam zgrzyt otwieranego okna, chwilę później poczułam charakterystyczny zapach palonego tytoniu.
Momentalnie podniosłam się do siadu i wytężyłam wzrok.
- Bill zlituj się. . .
Warknęłam marszcząc czoło ze zdenerwowania.
- Muszę zapalić.
Bill jedynie wzruszył ramionami pakując papierosa między wargi, a następnie się nim zaciągając.
- Nie musisz.
- Muszę.
Mruknął tym razem wydychając dym.
- Nie wkurwiaj mnie.
- Wkurwiam cię? Fajnie.
Na jego twarzy pojawił się szatański uśmieszek.
- Co w tym jest fajnego?
- Nie miałbym nic przeciwko gdybyś pokazała pazur w łóżku.
Otworzyłam szerzej oczy przez moment milcząc.
- Zboczeniec. . .
Skomentowałam z powrotem się kładąc i nakrywając się aż po samą szyję. Nie dość, że przez otwarte okno było zimno, to jeszcze miałam wrażenie, że jak nie zakaszlę to za moment się uduszę. Mógł wyjść na zewnątrz. Chociaż nie. . . gdyby wyszedł Tom wpadłby tutaj i ukręcił mi łeb. Chyba powinnam jednak być mu wdzięczna za to, że tu jest.
Zaczęłam się trochę nad tym zastanawiać. Z jego słów wynikało, że gdybym zaczęła zachowywać się jak ktoś kim nie jestem byłabym lepsza w łóżku? To chyba do nikąd nie prowadzi. A może wcale nie miał tego na myśli.
Leżałam tak moment w zamyśleniu czekając aż skończy palić i zamknie to przeklęte okno. Swoją drogą na jego miejscu, będąc w samych majtkach posikałabym się chyba z zimna bo ta noc zdecydowanie do ciepłych nie należała.
Parę chwil później chłopak wsunął się pod kołdrę zaraz obok mnie. Wolałabym, żeby nasze ciała się ze sobą nie stykały, ale było to trochę trudne tym bardziej, że on bezczelnie patrząc mi w oczy wyszukał pod kołdrą moje biodro i położył na nim lodowatą rękę. Drgnęłam, ale z jakiegoś powodu nie nakrzyczałam na niego i nie potrafiłam też przestać patrzeć mu w oczy. Miał w nich coś innego niż wszyscy ludzie i zdawałam sobie z tego sprawę od dnia kiedy pierwszy raz zostałam wepchnięta w jego ramiona.
- Nie patrz tak. . .
Szepnęłam co w rzeczywistości było wypowiedziane tak niepewne, że zabrzmiało prawie jak żałosny jęk.
- Powinnaś zrobić sobie tatuaż.
Bill wysunął dość zaskakujący jak na ten moment i sytuację wniosek.
- O, tutaj.
Dodał i w tym samym momencie czułam jak zsuwa rękę z mojego biora na pośladek, który mocno ścisnął.
Uniosłam tylko brew do góry z wymowną miną.
- Niech zgadnę. Może wytatuuje sobie tam twoje imię, jako pierwszej osoby, która się do mnie dobrała?
Powiedziałam ironicznie, ściągając jego dłoń.
- Czytasz mi w myślach.
Uśmiechnął się szeroko ukazując mi przy tym rząd swoich nieco krzywych zębów.
- Dobranoc Bill.
Uśmiechnęłam się i przysunęłam do niego odrobinę po czym cmoknęłam jego usta.
- Dobranoc.
Westchnął tylko w odpowiedzi poprawiając sobie jeszcze poduszkę. Usnęłam momentalnie. Niektórzy nie pochwalają spania z kimś, ale moim zdaniem jest to bardziej komfortowe ze względu na podwójne wytwarzanie ciepła.


- Zabije cię. . .
Z otępienia wybudził mnie złowrogi warkot jakiegoś mężczyzny przy uchu. W zasadzie. . . znałam ten głos bardzo dobrze, był charakterystyczny. Nie mogłam sobie tylko przypomnieć skąd. Czułam przeraźliwe zimno, wilgoć, smak krwi w ustach i ogromny ból chyba każdej części ciała. Słyszałam odgłos pojedynczo spadających kropel wody. Zdałam sobie sprawę, że siedzę w samym kącie jakiejś kabiny prysznicowej. Spojrzałam na swoje ciało. Było nagie, okropnie posiniaczone i zakrwawione w niektórych miejscach.
- Wiesz, suko. . . zastanawiam się na co właściwie liczyłaś. Jak mogłaś być tak głupia by dać nabrać się na tą gierkę? Sądziłaś, że cuda się zdarzają? Że Bill jest tym dobrym z braci? Że byłby w stanie coś poczuć do takiej szmaty jak ty? Żałosne.
Kiedy to powiedział roześmiał się głośno i kopnął mnie w udo spoglądając na mnie z góry z pogardą. Skuliłam się natychmiast pocierając dłonią obolałe miejsce.
- Bill jest moim bratem bliźniakiem, jesteśmy jednością. Wszystko robimy razem i nic nas nigdy nie rozdzieli ani nie poróżni. Wiesz co teraz zrobimy? Zerżniemy cię, a na końcu cię dobije. Jak chcesz zginąć? Kulka w łeb czy może jakaś bardziej spektakularna śmierć? To chyba bez znaczenia, na końcu i tak spłoniesz w naszym kominku.
Przyłknęłam ślinę, chwilę wcześniej mocno się hamując przed zwymiotowaniem swoich własnych wnętrzności.
- Nie, błagam. . .
Sama przeraziłam się słysząc swój własny głos. Był to głos skatowanej osoby.
Nagle jakby spod ziemi wyrósł mi przed oczami Bill. Obraz, który widziałam i tak był już strasznie zamazany, pewnie z powodu maksymalnie spuchniętej twarzy i oczu.
Mogło to być urojenie, mogłam też zbyt powolnie rejestrować niektóre fakty.
Bill potarł dłonie i jednym ruchem rozchylił moje uda na boki. Szybkim, brutalnym ruchem wszedł we mnie od razu do samego końca.
- Aaa!! Nie!!
Wrzasnęłam tylko zanim Tom zapchał moje usta swoim członkiem. Szarpnęłam się ostatkiem sił, uderzyłam głową o szklane kafle na ścianie. Później nastąpiła ciemność.

środa, 18 lutego 2015

6. Welcome To Fuckinland

6. WELCOME TO FUCKINLAND

Wtuliłam się w kołdrę i zasnęłam. Byłam wymęczona tym wszystkim razem wziętym. Miałam niespokojny sen, parę razy gwałtownie przebudziłam się w nocy. Widząc, że Bill spał obok uspokajałam się i zasypiałam ponownie. Rano, kiedy obudziłam się zaczynało chyba dopiero docierać do mojego w końcu trzeźwego umysłu co zrobiłam. Cholera, moja siostra. . . bez słowa wyszłam z klubu, nie wróciłam na noc do domu, bosko. Pozabijają mnie. Ostatnio to za często mi się zdarza.
Dopiero kiedy przetarłam oczy zobaczyłam, że obok łóżka stoi Tom i przygląda się nam z miną pod tytułem "jestem geniuszem, nakryłem was". Kurwa, czy on zawsze wyrasta spod ziemi? Nie wiem jak Bill może z nim żyć pod jednym dachem, naprawdę nie wiem. Ten człowiek jest przerażający.
W jednej sekundzie gwałtownie podniosłam się do siadu i bardziej zakryłam się kołdrą. Przez to Bill się obudził.
- Tom?
Mruknął przeciągając się.
- Zgubiłeś tu coś?
- Słabo było bracie. Nic nie było was słychać.
Tom zaśmiał się i spojrzał na mnie gardzącym wzrokiem. No mniej więcej zupełnie tak jak na dziwkę.
Bill na jego słowa również się zaśmiał i pokręcił głową.
- Wyjdź. Chcemy się ubrać.
Tom o dziwo posłuchał i usunął się z pokoju, a kiedy tylko drzwi się zamknęły spojrzałam na Billa.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że było beznadziejnie i obu was to bawi.
- Biorąc pod uwagę, że to był Twój pierwszy raz, ujdzie.
- A nie biorąc tego pod uwagę?
- To tragedia.
Zaśmiał się i wstał, zniknął w łazience. Pewnie poszedł sie wykąpać. No nic tu już po mnie. Wstałam, ubrałam się i bez słowa wyszłam stamtąd nie napotykając nawet Toma na drodze. Miałam spory kawałek do domu, ale taki spacer z samego rana akurat dobrze mi zrobi.
Ciekawe, że znowu nikt nawet do mnie nie zadzwonił, żeby zorientować się gdzie jestem.
Przeszły do porządku dziennego z moim znikaniem po nocach? Czy może Elena nie zauważyła, że mnie nie ma? Dziwna sprawa, ale chyba jest mi to trochę na rękę. Jakiś czas później w końcu dotarłam do domu. Wszyscy spali i udało mi się przemknąć niezauważona do pokoju. Zdrzemnęłam się trochę i obudziłam dopiero kiedy w moim pokoju pojawiła sie Elena.
- Teraz się tłumacz. I lepiej żebyś miała jakąś dobrą wymówkę.
Widziałam w jej oczach, że jest nieźle wkurzona. No cóż, ja pewnie też bym była. W końcu jestem pod jej opieką i wykręcam takie numery.
- Bill. Opowiadałam Ci o nim wczoraj, pamiętasz?
Dziewczyna zmarszczyła brwi i pokręciła na boki głową.
- Ten co mnie wyrwał od brata psychola i odstawił do domu.
- Aa no tak. Ale co on ma do czego?
Przekrzywiła głowę zastanawiając się.
- Spotkałam go tam i poszłam z nim. Sorry, że nie dałam Ci znać.
- Gdzie z nim poszłaś?
- No do nich...
- Boje się zapytać po co Lily. . .
Jej wyraz twarzy mówił, że domyśla się co zaszło tej nocy.
- To może lepiej nie pytaj.
Szepnęłam gapiąć się gdzieś na ścianę. Nie byłam przekonana, czy powinnam się jej tym chwalić.
- Przespałaś się z nim? Boże Lily. . .
Wywróciła oczami i westchnęła ciężko.
- Zabezpieczyliście się chociaż?
- Tak, możesz być spokojna.
Szepnęłam i wstałam.
- Pójdę sie wykąpać, sama rozumiesz. . . jeszcze nie miałam okazji.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i z powrotem zamknęłam sie w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku nogi podciągając pod brodę i westchnęłam. Prawde mówiąc jako nie dziewica czułam się trochę inaczej. Wspominałam sobie zeszłą noc. To uczucie kiedy we mnie był było takie "inne", ciężko to do czegoś porównać. W pewnym momencie w moim pokoju znwou pojawiła sie Elena. Już miałam się zastanwiać czego ona znowu ode mnie chce.
- Masz gościa Lily.
Zmarszczyłam czoło, kto miałby mnie niby odwiedzać? Elena odsunęła sie z przejścia wpuszczając do pokoju hmm. . . Billa.
Spojrzałam na niego nie ukrywając zdziwienia. Po co tu przylazł?
- Co to miało być?
Zapytał zamykając drzwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uniósł brew do góry i patrzył na mnie niezadowolonym wzrokiem.
- Co? O czym Ty mówisz?
No naprawdę nie czaiłam na czym polega jego problem.
- Poszłaś sobie nawet słowa nie mówiąc na ten temat.
- Noo wiesz. Myślałam, że tak sie robi po jednorazowej przygodzie. Rano jak najszybciej się znika.
Przez moment milczał. Później westchnął, wywrócił oczami i podstawił sobie krzesło na którym usiadł.
- Nie rób tak więcej, ok? Wiesz, że przez mojego brata sytuacja jest trochę ekstremalna.
- Czyli co, martwiłeś się, że coś mi zrobił?
- Przeszło mi to przez myśl.
No rozumiałam teraz to z jakim problemem tutaj przyszedł. W sumie bardzo nieładnie z mojej strony, ale nawet mi to do głowy nie przyszło. Przecież gdybym na to wpadła powiedziałabym mu, że już idę. No nic, stało się. Na przyszłość postąpię inaczej. Aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby była jakas przyszłość. Chciałam stracić dziewictwo więc straciłam, na więcej się nie zanosi.
- Przepraszam. Przez to wszystko nawet o tym nie pomyślałam.
Wzruszyłam ramionami, przyglądałam się mu przez moment zanim odezwałam się znowu.
- Tak dziwnie się teraz czuje w Twoim towarzystwie.
- Po sexie relacje się z reguły trochę zmieniają.
No skoro wiedział to czemu nie chwalił się wcześniej? Czy to było dla niego, aż tak logiczne? Myślałam, że rodziewiczy mnie i będzie tak jak dawniej, a zamiast tego teraz głupio mi nawet spojrzeć mu w oczy. Widział mnie w takiej sytuacji w jakiej nikt inny nie miał okazji. Do tego sam przyznał, że jestem w tym beznadziejna. Okropieństwo. Ale przynajmniej był szczery, to sie ceni.
Siedziałam tak ze spuszczoną głową. Nie musiałam na niego patrzyć, żeby wiedzieć, że się uśmiechnął.
- Głowa do góry. Przećwiczymy to jeszcze parę razy i dojdziesz w końcu do perfekcji.
Momentalnie podniosłam głowę.
- Słucham? Nie, nie umawialiśmy się, że. . .
- Cii. Ja pamiętam co mówiłaś wczoraj. Byłaś naprawdę szczera, to jest jedna z  dobrych właściwości alkoholu. Skłania ludzi do szczerości. "Bill co jeśli sie w Tobie zakochałam?" Chyba nie powiedziałaś tego przypadkowo, co?
Zacytował moje słowa, a mi oczy mało nie wyszły z orbit.
- Ale. . . sam powiedziałeś, że coś mi sie pomyliło!
Naprawdę byłam przekonana, że jego pojęcia takie z rodzaju miłości, związków i tym podobnych nie interesują. Z tego co miałam okazję dowiedzieć się na jego temat to tylko przygodny sex, to mi się z nim kojrzayło. Nie wspomniał nic o żadnej dziewczynie.
Na twarzy Billa pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Pomyliło, albo i nie.
Przeczesałam nerwowo ręką włosy patrząc przed siebie. Zdecydowanie zbyt wiele sie dzieje w ostatnim czasie w moim życiu. I pomyśleć, że całą zaistniałą w tym momencie sytuację zawdzięczam jednej głupiej decyzji by wejść do ciemnej uliczki nocą. Czasem takie z pozoru nieznaczące decyzje przewracają nasze życie do góry nogami.
Najgorsze jest to, że jeśli miałam naprawdę stanąć w prawdzie sama ze sobą to musiałam przyznać, że rzeczywiście coś czuje. Kiedy patrzę na niego, kiedy o nim myślę. Taki lekki ścisk gdzieś w podbrzuszu.
- Nie Bill. To nie tak wszystko miało wyglądać. Nie trzymasz się zasad.
Chłopak tylko westchnął na moje słowa i wstał odstawiając krzesło na którym siedział na bok.
Wzrokiem śledziłam jak krok po kroku zbliża się do mnie. Nachylił się nade mną i cmoknął w usta.
- Przemyśl co Ci powiedziałem Lily. Odezwę się do Ciebie niedługo. Jeszcze raz poruszymy ten temat.
Powiedział podchodząc do drzwi i otwierając je sobie.
- Na razie.
Tymi słowami pożegnał mnie i wyszedł. Oczywiście 2 minuty później do pokoju wskoczyła Elena gapiąc się na mnie conajmniej tak jakbym kogoś zamordowała.
- To był on?!
Zapytała niemal krzycząc, a ja kiwnęłam tylko potwierdzająco głową.
- Ja pier. . .
Wzięła głębszy oddech już nie kończąc i milczała przez moment.
- Nie podoba mi się on. Tyle normalnych chłopaków dookoła, a Ty zadajesz się z jakimś dziwakiem.
- Nie planowałam tego, dobrze wiesz. Przestań oceniać i mnie i jego.
- Martwię się o Ciebie, nie rozumiesz? Sama wiesz, że są niebezpieczni. Z resztą wystarczyło na niego spojrzeć i już jasne jest, że pod kopułą to on nie ma równo.
- Przestań, dobra? Wszystko z nim w porządku, jest rozsądny i jest komplentym przeciwieństwem brata. Najpierw poznaj go lepiej, sama zobaczysz.
Mruknęłam mając dość. Wiedziałam, że ma trochę racji i nigdy nie wiadomo co sie wydarzy jeśli będę obracać się w ich środowisku. Tylko, że tak naprawdę jaki ja miałam na to wszystko wpływ? Przecież to sie działo samo. Nie planowałam sobie niczego wcześniej. To los ciągle nas ku sobie kierował.
- Lily wiesz, że ja nie zabronię Ci sie z nim spotykać, ale uważaj po prostu na to co robisz. Mam na myśli sex, pamiętaj, że z tego biorą się dzieci jeśli jakoś nieodpowiednio sie zabezpieczycie. To raz, a dwa jego brat. Wolałabym, żebyś w ogóle nie przebywała nigdzie w pobliżu niego. Przecież ten człowiek może Cię zabić, w każdej chwili. Nie rozumiesz powagi sytuacji?
- Wszystko rozumiem. Nie martw się. Będę uważała.
Zapewniłam ją właściwie to głównie tylko dlatego by dała mi już dzisiaj spokój. To wszystko przerastało mnie samą i owszem, zdawałam sobie sprawę z tego co to wszystko może za sobą nieść i, że jest to balansowanie na krawędzi. W dodatku o zaostrzonym stopniu. Ryzykuje własne życie zadając się nadal z Billem, a to nie byle co. Wystarczy jeden mały moment kiedy będę w zasięgu Toma bez nikogo kto stanie w mojej obronie i ostatnie sekundy mojego życia są policzone.
Ten dzień spędziłam w łóżku, tak samo jak i noc. Dopiero wczesnym rankiem obudził mnie sms od Billa. Niechętnie otworzyłam oczy i złapałam za telefon by odczytać wiadomość.
"Dzień Dobry. Robimy dzisiaj wieczorem z Tomem małą imprezę u nas tylko dla najbliższych znajomych. Masz może ochotę wpaść?"
Przeczytałam tą wiadomość ze 3 razy. Nie mogłam ogarnąć tej sytuacji. Jak to do cholery imprezę z Tomem? Pojebało go do reszty? Przecież jestem wrogiem Toma numer 1.
Bez zastanowienia wykreciłam jego numer i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Cześć Bill. Mam imprezować z Tomem? To jakiś żart? 1 kwietnia dzisiaj?
Zaśmiałam się do telefonu orientacyjnie spoglądając na kalendarz by się upewnić, że ta opcja rzeczywiście nie wchodzi w grę. Chłopak zupełnie spokojnym głosem wytłumaczył mi, że Tom chciałby dać mi szansę i poznać mnie bliżej, a on osobiście zadba o moje bezpieczeństwo i nie pozowli bratu nawet podstępem zrobić mi krzywdy. Mimo, że sytuacja wydawała mi się dość dziwna i prawdopodobnie ryzykowana to postanowiłam spróbować. Kazałam Billowi wpaść po siebie o 20. Do końca dnia myśl, że Tom coś knuje nie dawała mi spokoju.

poniedziałek, 1 września 2014

5. Sarcasm

5. SARCASM

- Czy chce? A Ty na moim miejscu chciałbyś?
Spojrzałam na niego przekrzywiając lekko głowę i uśmiechając się zadziornie. Bill tylko się zaśmiał.
- Wydaje mi się, że nie będę obiektywny. Przemyśl to sama.
Westchnęłam ciężko. No za bardzo to mi nie pomógł. Miałam mieszane uczucia, z jednej strony mogłoby być naprawdę fajnie, a z drugiej po co się w to pakować? Może wcale nie będzie fajnie, a z Billa wyjdzie jego braciszek. Tylko, że Bill był mi w jakiś sposób bliski. Nie potrafiłam określić tego uczucia, ale dobrze czułam się w jego towarzystwie i coś mnie do niego ciągnęło. Sprawiał wrażenie inteligentnej osoby, a swoimi zaczepnymi tekstami w pewnym sensie mi imponował.
- A możemy zrobić tak, że spróbujemy, ale jak mi się nie spodoba to przestaniesz?
Bill aż parsknął śmiechem.
- Nie. Nie wygłupiaj się, masz prawie 18 lat i nie jesteśmy w przedszkolu. Jeśli decydujesz się na sex robimy to od początku do końca.
- Będzie delikatnie?
- Zobaczymy. . .
Uśmiechnął się w tajemniczy sposób wydychając dym z papierosa.
- Bill, no!
Trzepnęłam go ręką w ramię.
- Nie wygłupiaj się, ja naprawdę się boje.
Chłopak wywrócił oczami.
- Ależ Ty dziecinnie do tego podchodzisz. To tylko sex, zabawiasz się i idziesz dalej. To tak samo jak z oglądaniem telewizji. Siadasz, oglądasz film, wyłączasz telewizor, żyjesz dalej. Nic się w Twoim życiu diametralnie nie zmienia.
Zaczynałam powoli rozumieć różnice miedzy tym jak on podchodzi do sexu, a tym jak widzę to ja. Myślałam, że to coś więcej niż tylko zwykłą przyjemność jak obejrzenie filmu w telewizji. Wydawało mi się, że poza tym, że to jest przyjemne, jest rzeczą którą dajesz tej jedynej osobie do której coś czujesz, dlatego to jest takie magiczne. Ale ja nigdy tego nie robiłam, może tylko w bajkach to wygląda tak pięknie? Myślenie trochę mnie otrzeźwiło. Co ja właśnie chciałam zrobić? Bzyknąć się z obojętnym sobie facetem? Ale może on wcale nie jest mi obojętny. . .
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego, przez co on też się zatrzymał.
- Co?
Zapytał mnie rzucając papierosa na ziemię i przydeptując go.
- Co jeśli się w Tobie zakochałam?
Bill patrzył na mnie przez moment i nawet nie drgnął.
- Tak, ja też Cię lubię Lily. Mylisz te dwa uczucia.
Pokiwał po chwili głową.
- Ale pocałowałeś mnie w samochodzie, pamiętasz? To się chyba stało z jakiegoś powodu. Coś Ci wewnętrznie kazało to zrobić.
- Zdecydowanie nie powinnaś pić tak dużo.
Stwierdził z przekonaniem. Darowałam już sobie dalsze dyskusje, stwierdziłam, że to nie ma sensu. Szliśmy w milczeniu, aż dotarliśmy do ich domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg zobaczyłam Toma. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Ze strachu zrobiło mi się aż ciepło. Schowałam się za Billa. Wszystkie wspomnienia od razu do mnie wróciły.
- Tom, z drogi.
Mruknął Bill odpychając brata z przejścia i torując mi tym samym drogę.
- Po co ją tu przywlokłeś, hm?
Tom zapytał o dziwo ze spokojem, opierając się o futrynę.
- Jesteście śmieszni. Uratowałeś jej dupę tylko po to, żeby teraz znowu wpadła w moje ręce.
Zatrzymałam się dopiero przy drzwiach do pokoju Billa z obawy przed Tomem, natomiast Bill zrobił to trochę wcześniej, w połowie korytarza.
- Miałem ją przelecieć, Czy nie takie właśnie były Twoje plany?
Bill uniósł do góry obie brwi, a Tom jedynie przekrzywił głowę i przymrużył oczy chyba dopiero teraz zaczynając coś z tej sytuacji rozumieć.
- No. To czego się spinasz?
Pokręcił głową i ruszył za mną. Pozwoliłam sobie sama otworzyć drzwi do pokoju i wparować tam pierwsza.
- Ten człowiek mnie przeraża.
Wypuściłam głośniej powietrze stając przy oknie. Bill przymknął jedno oko i wyciągnął z kieszeni prezerwatywy. Położył je na stoliku i podszedł do mnie. Bez słowa zaczął całować moją szyję i przyciskać mnie do ściany swoim ciałem. Serce zaczęło walić mi tak szybko, że aż zaczynało mi się kręcić w głowie.
- C-czekaj. . .
Szepnęłam drżącym głosem.
Bill przerwał i odsunął się trochę, żeby móc spojrzeć mi w oczy. Od razu wzięłam głęboki oddech.
- Na co?
- N-nie tak szybko. . .
- Przecież robię to powoli.
Zmarszczył brwi, chyba miał już dosyć mojej histerii.  Nic mu nie odpowiedziałam, ale moja mina na pewno wyrażała wszystko.
- Spokojnie, nie przeżywaj tego tak bardzo bo nic z tego nie wyjdzie. Nie chce mieć kłody w łóżku, musisz ze mną współpracować i przestać się trząść kiedy się do Ciebie zbliżam. Jeśli nie jesteś w stanie tego zrobić to znaczy, że jeszcze nie jesteś gotowa.
Kiwnęłam tylko głową. Cholera, wiedziałam, że ma rację. Wiedziałam jak to ma wyglądać.
Zamknęłam na moment oczy starając się zebrać w sobie siłę. Obrałam inną taktykę. Przestałam się zastanawiać co będzie za moment, przestałam myśleć w ogóle. Miałam po prostu to zrobić.
Otworzyłam oczy i w tym samym momencie złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam blisko do siebie. Zaczęłam go całować, on nie pozostawał mi dłużny i odwzajemniał każdy pocałunek, po chwili nawet wsunął swój język do moich ust przez co pocałunek zrobił się bardziej niegrzeczny. Kolczyk który miał w języku. . . hmm nie domyślałam się wcześniej nawet, że przez taką małą pierdołę pocałunek może się zrobić sto razy przyjemniejszy. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę i nieśmiało zaczęłam dotykać jego torsu. Poczułam jak jego ręce suną po moich biodrach w stronę pośladków. Ścisnął je przez co, aż jęknęłam do jego ust.
Mógłby chociaż nie wbijać paznokci. Czułam je nawet przez materiał spodni. Może lubił ostrzejszą zabawę? Oby nie.
W jednej sekundzie odkleił sie ode mnie i złapał za końcówkę mojej koszulki. Chwilę później ta już leżała na ziemi, a jego usta znowu przywarły do moich.
Pocałunek zrobił się bardziej zachłanny, kolejne części garderoby, a mianowicie jego bluzka i moje spodnie lądowały na podłodze. Zszedł z pocałunkami na moją szyję, biust. Jego ręce zaczęły walczyć z moim zapięciem od stanika, poszło mu sprawnie. Nie dziwne, na sto procent już nie raz to robił. Dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że zaraz będę naga. W ostatniej chwili złapałam stanik zanim spadł na ziemię i odkrył miejsca strategicznie.
- Dawaj to...
Mruknął i wyrwał mi go z rąk ciskając nim w kąt pokoju.
- Noo. . .
Tylko tyle zdążyłam mruknąć bo zaczęłam być pchana w stronę łóżka. Opadłam na nie plecami. Szczęście, że było miękkie.
Bill stanął nad nim i zaczął zdejmować spodnie. Ja patrząc na to, przesunęłam się dalej, żeby sięgać głową do poduszki. Okazało się, że Bill pozbył sie spodni od razu razem z bokserkami, jego penis był w gotowości do zabawy. Ciekawe, już zdążył sie podniecić? Szkoda, że ja tak nie potrafiłam. Wziął prezerwatywy ze stolika i wszedł do mnie na łóżko. Nachylił się nademną i pocałował raz w usta.
Strach do mnie wrócił. W zasadzie od mojego pierwszego stosunku w życiu dzielił mnie tylko materiał moich majtek.
Bill położył rękę na moim kroczu i zaczął pocierać. Znał się na tym. Zaczęło mi się robić przyjemnie i w końcu zaczęłam się podniecać. Przymknęłam oczy wzdychając cicho.
Chyba w momencie kiedy wyczuł, że moje majtki zaczynają robić się wilgotne ściągnął je ze mnie. Automatycznie złączyłam nogi. Bill uniósł brew do góry i się zaśmiał.
- Rozłóż je bo nie wejdę.
Pokręcił głową i założył prezerwatywę.
- Delikatnie, ok?
Szepnęłam jeszcze drżącym głosem i rozsunęłam powoli nogi na boki.
- Tak, tak. Rozluźnij się jeśli nie chcesz żeby bolało.
Zwróćił mi uwagę. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Niech sie dzieje co chce. Poczułam jak się we mnie wsuwa, na początku było ok, ale później zaczynało boleć, z każdym kolejnym centymetrem coraz bardziej. Zacisnęłam zęby i nic nie mówiłam.
- Boli, wiem. Zaraz przestanie.
Szepnął i zaczął mnie całować. Skupiłam się na pocałunkach i nawet nie wiem w którym momencie zaczął się delikatnie i wolno poruszać. Ból z każdą chwilą ustępował. Niestety na razie nie zastępowała go przyjemność. Nie umiałam się całkowicie wyluzować i czułam się jakoś nijak. Tak było przez dłuższy czas, dopiero potem zaczynałam odczuwać stopniowo przyjemność. Mruczałam sobie cicho, miałam wrażenie, że trochę przyspieszył. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz było coraz lepiej.
Wyrywały mi się pojedyncze jęki. Może miałam orgazm, ale raczej był on wyjątkowo słaby w przeciwieństwie do Billa, jego mina wyrażała to, że jest wyraźnie zadowolony.
Wyszedł ze mnie, zdjął prezerwatywę i położył się obok, żeby dojść do siebie i trochę odpocząć. Zaczęłam się mu przyglądać i rozmyślać. Czy tak właśnie wyobrażałam sobie sex? W zasadzie nie było się czego bać, teraz miałam to już z głowy, ale też nie powiem, żeby to było coś niesamowitego. Być może z tego powodu, że był to mój pierwszy raz nie byłam w stanie doświadczyć takiej przyjemności jak Bill. Westchnęłam ciężko i nakryłam się kołdrą w razie gdyby Tom wpadł do pokoju. Jeszcze tego by brakowało, żeby i on zobaczył mnie nago.

piątek, 8 listopada 2013

4. Stuck In Love

4. STUCK IN LOVE

Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania matka z siostrą zaczęły mnie ściskać i zadawać tysiące pytań o to co się działo i gdzie byłam. Na pewno bardzo się o mnie martwiły. Co miałam im powiedzieć? Słuchaj mamo mało brakowało, a mogłabyś mi już załatwiać miejsce na cmentarzu?
Wmówiłam im, że po prostu zabłądziłam. Mama mimo wszystko przysięgła mi, że nigdy nie wypuści mnie już samej z domu. W końcu kiedy znalazłam się w moim pokoju sama i wydawało mi się, że mam ten upragniony od kilku dni spokój, weszła moja rok starsza siostra Elena i spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Teraz matka nie słyszy. Możesz mi powiedzieć co się tak naprawdę stało? W to, że zabłądziłaś i błąkałaś się przez całą noc w miejscu w którym mieszkasz od dziecka to jedynie matka jest w stanie uwierzyć.
- Dobra, powiem Ci prawdę, ale przysięgnij, że zachowasz to dla siebie.
- Przysięgam.
Usiadłam na moim łóżku i westchnęłam. Zaczęłam streszczać wszystko siostrze.
- Kiedy byłam na spacerze zamyśliłam się i jak ostatnia idiotka weszłam w ciemną uliczkę. Natrafiłam tam na trzech facetów, jeden miał w ręku woreczek z narkotykami więc możesz się domyślić co to za typy. Inny chciał mnie od razu zastrzelić, ale drugi mu na to nie pozwolił mówiąc, że jestem ładna i będę świetną dziwką.
- Boże, czy oni. . .
Wtrąciła się Elena, ale od razu jej przerwałam nie chcąc, żeby kończyła.
- Na szczęście nie, jak widzisz jestem cała i zdrowa, jak dasz mi dokończyć to dowiesz się dzięki komu.
Ten który chciał, żebym została dziwką zabrał mnie do swojego domu na obrzeżach miasta. Okazało się, że ma brata i chciał, żebym została właśnie jego dziwką. Dzięki Bogu jego brat okazał się być normalny, nie tknął mnie i dopilnował, żeby tamten nie zrobił mi krzywdy, a teraz odwiózł mnie do domu.
Moja siostra cały czas wpatrywała we mnie swoje oczy przerażona moją opowieścią.
- Wszystko ze mną jest dobrze, nie martw się Elena. . .
Szepnęłam po chwili milczenia i braku jej reakcji na resztę opowieści.
- Kiedy pomyślę o tym co mogliby Ci zrobić. . .
- Nie, cicho. Nie myśl o tym, ok? Jestem tutaj z wami. Jestem bezpieczna, a na drugi raz będę miała więcej rozumu. Żadnych wieczornych spacerów sama, nigdy więcej.
Uśmiechnęłam się do mniej i mocno się do siebie przytuliłyśmy. Była moją jedyną siostrą. Rozumiałam co czuła, bo ja też nie poradziłabym sobie gdybym straciła ją.
- Podziękowałaś mu chociaż za to, że uratował Ci tyłek?
Oj tak siostrzyczko, żebyś jeszcze wiedziała jak bardzo podziękowałam. . .
- Oczywiście, że tak.
Odpowiedziałam i zarumieniłam się trochę przypominając sobie o tym pocałunku.
- Lily rumienisz się. . .
Spojrzała na mnie tak jakby chciała mnie przewiercić wzrokiem, przez to zarumieniłam się jeszcze bardziej.
- Nie, to znaczy eech. . . dobra będę szczera. Całowałam się z nim w samochodzie, ale ja tego wcale nie chciałam. . . to stało się samo.
Usprawiedliwiłam się od razu. Moja siostra zmarszczyła brwi i jej twarz przybrała groźny wyraz.
- Czekaj wspominałaś o tym, że to "faceci". Może doprecyzujesz w jakim przedziale wiekowym? Mam nadzieję, że jesteś rozsądna i nie zadałaś się z wiele starszym.
Po jej twarzy widziałam, że wcale nie jest co do tego przekonana. Pewnie wyobrażała sobie nie wiadomo co. Bill w wersji 50 latka, nawet zabawne.
- Spokojnie Elena. Mają 19 lat. Trochę zaufania do siostry.
Zaśmiałam się i stuknęłam ją w ramię. Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Najwidoczniej uspokoiłam Elenę tym, że nic mi nie grozi i dała mi spokój. Mogłam spokojnie przespać resztę dnia, bo prawdę mówiąc właśnie na to miałam ochotę. Zawsze sypiałam sama i tej nocy kiedy dzieliłam łóżko z kimś jeszcze nie wyspałam się w ogóle.
Po południu jeden z moich najspokojniejszych snów przerwała Elena. Przetarłam oczy i spojrzałam na nią z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
- Lily idę wieczorem z dziewczynami na imprezę do tego nowo otwartego klubu. Może masz ochotę wybrać się z nami, rozerwiesz się trochę?
Zaproponowała mi.
- Właściwie. . . czemu nie. Na którą miałabym być gotowa?
Zapytałam sprawdzając na wyświetlaczu komórki która godzina jest w tej chwili.
- o 20. Szykuj się już.
Pogłaskała mnie po głowie mierzwiąc przy tym moje włosy. Ech. . . zawsze mnie to wkurzało więc na pożegnanie rzuciłam w nią poduszką. Wstałam z łóżka i w pierwszej kolejności zaliczyłam łazienkę i zimny, odświeżający prysznic. Od razu zachciało mi się żyć. Później ubrałam się stosownie do sytuacji to znaczy naprawdę seksownie i wykonałam staranny makijaż. Do tego wszystkiego założyłam wysokie szpilki, a moje ciemno brązowe lekko pofalowane włosy opadały mi swobodnie na ramiona.
Razem z dwoma przyjaciółkami Eleny wyruszyłyśmy do klubu. Nie lubiłam ich, traktowały mnie jak małolatę, ale jeśli chciałam się w ogóle pojawiać na jakiś imprezach to musiałam nauczyć się je tolerować. Samej matka nigdy by mnie nie puściła, a kiedy szłam z Eleną była spokojna, że ta ma mnie cały czas na oku. Tylko nigdy nie przyszło jej do głowy, że w klubie nasze drogi jakoś się rozchodzą i szukam sobie własnego towarzystwa.
- Elena, zamówisz mi drinka. . . chociaż malutkiego, proszę. . .
Zrobiłam maślane oczka siadając przy barze obok mojej siostry. No cóż, mi nikt alkoholu nie chciał sprzedać więc musiałam liczyć na jej łaskę.
- Ale tylko jednego i nie proś o więcej. . .
Postawiła twardy warunek. Łatwo jej mówić. Jaka to zabawa kiedy jest się trzeźwym jak świnia? W takim stanie nawet na taniec nie mam ochoty.
Wypiłam drinka którego kupiła mi Elena i wyszłam na parkiet potańczyć. Kiedy już i to mi się znudziło postanowiłam przepchać się przez tłum i wyjść przed klub zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jednak coś, a raczej ktoś stanął mi na drodze. Zagapiłam się i zderzyłam się z jakąś męską klatką piersiową.
- No co jest . . . kur. . .
Poczułam znajomy zapach perfum i uniosłam głowę do góry żeby sprawdzić komu właśnie miałam zamiar dogadać.
- Bill?! A co ty tu robisz?
Zapytałam nie ukrywając mojego zdziwienia.
- To samo co ty, Lily.
Odpowiedział mi uśmiechając się.
- Przyszedłeś wyrwać jakąś pannę?
Znając już jego kategorie myślenia dopowiedziałam sobie sama.
- Taki miałem zamiar, rzadko kiedy spędzam sobotnie wieczory w samotności . . .
- Nie sądzisz, że to nie przypadek, że znowu wpadłaś mi w ramiona?
- O nie. Jeśli myślisz, że takim tekstem mnie wyrwiesz, to. . .
Nie zdążyłam dokończyć bo zaczął mnie całować, przez sekundę nie reagowałam, ale kiedy tylko dotarło do mnie, że to się znowu dzieje oderwałam się od niego i uderzyłam go w pierś.
- Bill do cholery! Czemu to robisz?!
Krzyknęłam na niego.
- W samochodzie Ci się podobało więc sądziłem . . .
- Przestań, dobra? Jesteś tu sam czy z Tomem?
Zapytałam od razu chcąc mieć orientację o możliwym zagrożeniu.
- Sam.
Odpowiedział mi krótko, a mi od razu kamień spadł z serca.
- Jak chcesz się na coś przydać to postaw mi drinka.
Skoro już tu był to musiałam go do tego wykorzystać, niech będzie z niego jakiś pożytek. Bill nic nie odpowiedział tylko uniósł kącik brwi do góry i zaśmiał się.
- Bill proszę Cię, zamów mi go. Jestem tu z siostrą, a ona nie chce zamówić mi więcej.
- To ile już wypiłaś?
- Jednego.
- Wystarczy.
- Bill, bądź człowiekiem. Ja też chce się trochę zabawić. Myślisz, że po jednym drinku się da?
Spojrzałam mu w oczy zawiedziona.
- Wiesz, że znam lepsze sposoby na zabawę.
Odpowiedział mi idąc w stronę baru. Ku mojej radości zamówił drinka i sobie i mi. Posadziłam swój tyłek przy barze i opróżniłam naczynie w szybkim tempie. Zaraz namówiłam go na kolejnego i po tych paru drinkach miałam świetny humor. Zaczęłam patrzeć na Billa zupełnie innym wzrokiem. Miałam kurwiki w oczach.
- Jestem pijana.
Przyznałam się wywracając oczami i opierając się rękami o blat, żeby nie spaść z wysokiego krzesła.
- Widzę.
Powiedział Bill z ironią i zachichotał.
- No i co robisz z takimi pijanymi dziewczynkami jak ja?
Przygryzłam wargę i położyłam dłoń na jego udzie. Spojrzał na nią z bezcenną miną, a później odpowiedział.
- Oddaje właścicielom . . .
Uśmiechnął się wrednie doskonale zdając sobie sprawę, że miałam na myśli co innego.
- Ale wcześniej proponowałeś mi sex. . . nie wykorzystasz tego, że teraz jestem chętna?
- Nie, z prostego powodu. Nie chcę, żebyś żałowała tego, że twój pierwszy raz miał miejsce w takich okolicznościach. . .
Zatkało mnie i patrzyłam na niego z rozchylonymi ustami i wytrzeszczonymi oczami.
- C-co? Skąd Ci to przyszło do głowy?
Owszem miał rację, byłam dziewicą, ale postanowiłam grać przed nim, że nią nie jestem. Z resztą od początku starałam się nie dawać tego poznać. Jak w ogóle się tego domyślił? Nie miałam zielonego pojęcia.
- A może nie mam racji?
Zadał podchwytliwe pytanie. Ja nie umiałam kłamać, ale teraz postanowiłam twardo temu zaprzeczać, czułabym, że ma nade mną przewagę gdyby miał pewność, że jestem dziewicą.
- Nie, nie masz.
- Ok.
Wstał i podał mi rękę.
- Skoro nie jesteś dziewicą i masz ochotę to proponuje numerek na tylnym siedzeniu w moim samochodzie.
Przełknęłam ślinę patrząc mu w oczy i wstałam łapiąc jego rękę.
- Dobrze.
Wyszeptałam. Wyprowadził mnie z klubu, trochę się chwiałam, ale on widocznie był bardziej odporny na alkohol i przynajmniej z trudnych momentach mógł mnie podtrzymać.
Niedaleko klubu stał jego samochód, po drodze parę razy zastanawiałam się czy nie uciec bo w końcu pewnie i tak zauważy, że tą dziewicą jestem, a poza tym miałam naprawdę dużego stracha przed tym jak to będzie plus mnóstwo wątpliwości czy rzeczywiście chcę to zrobić z nim i akurat w samochodzie.
Kiedy do niego dotarliśmy otworzył drzwi z tyłu.
- No wskakuj. . .
Niespodziewanie klepnął mnie w tyłek, a ja aż podskoczyłam i spojrzałam na niego z pretensją.
- Co to miało być?
- Wstęp do zabawy . . . wsiadaj.
Ponaglił mnie i w końcu wsiadłam, a on za mną. Od razu złapał rękami za moją bluzkę i zaczął ją rozpinać, a ja siedziałam jak sparaliżowana. Nie musiałam długo czekać na to, aż zostałam tam w samym staniku i z rozpiętymi spodniami.
- Na co czekasz? Rozbieraj mnie.
Upomniał się Bill i zaczął mnie delikatnie całować, a ja trzęsącymi się rękami zdjęłam mu koszulkę i ze strachem zaczęłam zdejmować mu spodnie. Wiedziałam do czego zaraz dotrę.
- Bill. . . zaczekaj.
Szepnęłam w pewnym momencie przerywając mu pocałunek i odsuwając się delikatnie od niego.
- Nie mamy zabezpieczenia przecież. . .
Byłam z siebie dumna, że wymyśliłam to chociaż w ostatniej chwili. Nie spodziewałam się tylko, że Bill miał prezerwatywy w kieszeni spodni które z dumą wyjął i zaprezentował mi.
Chciał już zdjąć mi majtki, ale złapałam go za nadgarstki.
- Bill poczekaj . . .
Jęknęłam.
- To chyba jednak zły pomysł. . .
Chłopak uśmiechnął się triumfalnie i odsunął ode mnie.
- Zastanawiałem się kiedy w końcu zmiękniesz. . .
- Co?
- Po co mnie oszukujesz? Co w tym złego, że jesteś dziewicą?
Nie odpowiedziałam mu tylko odwróciłam wzrok wbijając go w okno.
- Bill nie rozumiesz mnie więc nie wymądrzaj się, dobra?
Odezwałam się dopiero po chwili.
- A czego tu można nie rozumieć?
- Chciałabym to zrobić, ale nie pójdę do łóżka z pierwszym lepszym... nie spotkałam do tej pory nikogo komu chciałabym się oddać. . .
Szepnęłam.
- Ja to rozumiem Lily. Trzeba było powiedzieć tak od razu.
- No to skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy to może odwieziesz mnie do domu?
Zapytałam z delikatnym uśmiechem.
- No chyba nie bardzo, bo jak pewnie zauważyłaś przed momentem piłem.
Zaśmiał się Bill.
- No tak, sorry. To co teraz?
- Spacer?
Zaproponował, a ja zgodziłam się. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w kierunku mojego domu. Bill zapalił, a ja tylko zerkałam na niego co chwila. Był przystojny, to fakt. Właściwie był na wyciągnięcie mojej ręki. Może to jest odpowiedni moment, żeby pożegnać się z dziewictwem? W końcu wiem, że mogę mu zaufać. Masa myśli przelatywała przez moją głowę.
- Bill słuchaj.
Zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy.
- Pomożesz mi się tego pozbyć? Mam na myśli dziewictwo. . .
- Zasadniczo... nie stanowi to dla mnie problemu, ale zastanów się dobrze czy chcesz.
Odpowiedział gasząc papierosa na murku, zostawiając mi do podjęcia pewnie jedną z ważniejszych decyzji w moim życiu.

piątek, 9 sierpnia 2013

3. Night Ecstasy

3. NIGHT ECSTASY

Rano obudziły mnie pierwsze promienie słońca wpadające przez okno. Na szczęście obudziłam się pierwsza i to dawało mi teraz większe pole do popisu. Delikatnie odsunęłam kołdrę, tak by nie obudzić Billa i wstałam z łóżka. Tak samo jak i wieczorem po cichutku wyślizgnęłam się z pokoju i w całości dotarłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel która byłaby przyjemna gdyby nie to, że widocznie właściciele domu nie byli w posiadaniu żelu pod prysznic i szamponu o damskim zapachu. Nie pozostawało mi nic innego jak tylko umyć się samym mydłem. Wytarłam się pierwszym lepszym ręcznikiem nie pytając się nikogo o pozwolenie. We własnych ciuchach opuściłam łazienkę, ale widać zadomowiłam się już tu za bardzo bo chwila nieuwagi poskutkowała tym, że na korytarzu trafiłam na Toma. Przywitał mnie swoim chamskim uśmieszkiem mierząc mnie przy tym wzrokiem. Stał mi na drodze do pokoju Billa więc nie miałam możliwości ucieczki.
- No proszę. . . nasza suka już na nogach. . .
Już po jego pierwszych słowach postanowiłam nie czekać i na chama zaczęłam pchać się w kierunku pokoju Billa. To okazało się błędem, bo jak z resztą przewidywałam Tom złapał mnie mocno i przyciągnął do siebie.
- Albo weźmiesz się za robotę, albo spotkamy się na osobności w piwnicy. I zapomnij o powrocie do domu. Dopilnowałem, żebyście się nigdzie stąd nie ruszyli.
Powiedział to niebezpiecznie blisko mojego ucha do tego stopnia, że aż czułam na nim jego ciepły oddech. Dałabym sobie głowę uciąć, że zaraz mnie w nie ugryzie, ale na szczęście z pokoju wyszedł zaspany i rozczochrany Bill. Spojrzał na Toma znudzonym wzrokiem.
- Dałbyś sobie już spokój Tom . . . zaraz jadę ją odwieźć więc odpuść. . .
Powiedział i zniknął w łazience. Tom puścił mnie śmiejąc się.
- Radźcie sobie jak chcecie. . .  tylko pamiętaj, że jeśli do wieczora nie zrobicie tego ani razu to staniesz się oficjalnie moja dziwką. . .
Po chwili zniknął mi z oczu i odetchnęłam. Mogłam tylko domyślać się, że nie żartuje i, że musi mieć poważne problemy z psychiką.
Tylko, że w żaden sposób nie zmieniało to tego, że miałam teraz niemały problem. Nie miałam ochoty na sex z żadnym z nich. Oczywiście, obaj byli przystojni na swój sposób, ale nie byłam typem laski który po jednym dniu znajomości wskakuje komuś do łóżka. Jedyne co pozostało mi w tej sytuacji to przekazać wszystkie informacje od Toma Billowi.
Zapukałam do drzwi od łazienki licząc, że Bill szybko wyjdzie.
- Bill wychodź szybko. . . muszę Ci coś powiedzieć. . . to ważne. . .
Nie czekałam długo na jego reakcję, drzwi otworzyły się i wyszedł. Nie spodziewałam się tylko, że będzie zupełnie nagi, po jego ciele spływały jeszcze krople wody - pewnie brał prysznic. Tylko do cholery mógłby się chociaż zakryć ręcznikiem.
- Ku * * * . . .
Już chciałam przekląć, ale na szczęście w porę się opanowałam i resztę słowa dopowiedziałam sobie szeptem.
- Schowaj go!
Krzyknęłam na niego. Może znalazłyby się dziewczyny które lubią sobie popatrzeć na nagie męskie przyrodzenie, ale ja nie, no może przynajmniej nie w tej sytuacji . . .
Uśmiech Billa wiele mówił, cwaniak robił to celowo, widocznie lubił mnie zawstydzać.
Uniósł prawą brew do góry i udawał, że to co zrobił jest zupełnie normalne.
- Nie przesadzaj. Jesteś już dużą dziewczynką.
- Ale to nie znaczy, że chcę oglądać twojego. . .
Machnęłam ręką w jego kierunku nie kończąc.
- Penisa?
Uśmiechnął się szerzej ukazując mi rząd swoich białych zębów.
- Och zamknij się.
Dyskusja o penisach i tym podobnych była ostatnią rzeczą na którą miałam w tej chwili ochotę.
- Poczekaj na mnie 5 minut w pokoju.
W końcu zaczął mówić do rzeczy i znowu zniknął w łazience. Zrobiłam jak kazał, poszłam do pokoju i stanęłam przy oknie chcąc trochę ochłonąć po tej nieprzyjemnej sytuacji.
Pojawił się po jakimś czasie w samym ręczniku, a kiedy go zdjął i zaczął się ubierać, ja zaczęłam się mu przyglądać. Musiałam przyznać, że nieźle wyglądał nago. Ten widok uzależniał. Nasz wzrok co chwila się spotykał, ale to mnie nie odstraszało. Kiedy był już ubrany usiadł na krześle.
- Mów. Co mój braciszek wykombinował.
Westchnęłam i zaczęłam streszczać mu to co usłyszałam od Toma.
- Powiedział, że zadbał o to, żebyśmy się stąd nie ruszyli i nadal utrzymuje, że jestem waszą dziwką. Kazał mi przespać się z tobą bo w przeciwnym razie to on mnie zaliczy . .
Dodałam niepewnie. Bill wyjął papierosa i zapalił, nad czymś się zastanawiając.
- Mam propozycję.
Odezwał się po chwili.
- Tak?
- Prześpij się ze mną.
Walnął prosto z mostu dołączając do tego ironiczny uśmiech.
- Może i bym to zrobiła, wiesz Bill? Ale nie lubię facetów którzy palą. . .
Teraz ja uśmiechnęłam się podstępnie natomiast Bill parsknął śmiechem.
- Uwierz mi, że po nocy spędzonej ze mną polubisz . . .
Odpowiedział mi zadowolony z siebie.
- Bill koniec tego tematu.
Przerwałam mu, a moja twarz od razu przybrała smutny wyraz. Bill podchodził do wszystkiego na luzie, ale ja mimo wszystko martwiłam się groźbami Toma i marzyłam o tym by znaleźć się już we własnym domu.
- Proszę Cię, odwieź mnie już do domu. Boje się, że Tom nie żartował i zrobił coś, żebyś nie mógł mnie odwieść.
- Lily spokojnie, bez obaw. Obiecałem, że Cię odwiozę więc tak będzie.
Zgasił papierosa i podał mi karteczkę i długopis.
- Napisz mi tu swój adres, a ja teraz pójdę pogadać z Tomem.
Uśmiechnął się i wyszedł, a ja szybko naskrobałam na tej karteczce adres mojego domu. Później siedziałam już tylko jak na szpilkach czekając, aż wróci.
Przyszedł do pokoju po paru minutach z kluczykami od samochodu w ręku.
- Dziwne. Toma nigdzie nie ma. No, nie ważne. Gotowa?
Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Tak.
Odpowiedziałam i podążyłam za nim. Przed domem stał ten sam samochód którym Tom wczoraj mnie tu przywiózł. Usiadłam tym razem z przodu na miejscu pasażera.
- Bill boje się. . .  co jeśli on przeciął hamulce, albo zrobił jeszcze coś innego co robią w filmach?
Spojrzałam na chłopaka z przerażeniem wypisanym na twarzy. Nie byłam histeryczką, ale poznałam już Toma i jego towarzystwo na tyle, że wiedziałam, że można się po nich spodziewać wszystkiego, a takie akcje są na porządku dziennym.
Bill słysząc to pokręcił głową i zaśmiał się.
- Tom nigdy nie targnąłby się na moje życie. Możesz być spokojna.
Uspokoił mnie i przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Cholera. . .
Mruknął po chwili.
- Nie ma paliwa. Tyle razy mówiłem mu, żeby nie zostawiał samochodu z pustym bakiem.
Niesamowite, że Bill pomyślał, że Tom zwyczajnie zapomniał zatankować. Dla mnie od razu wszystko było jasne, spuścił całe paliwo, żebyśmy się stąd nie ruszyli. Na szczęście nie przewidział tego, że Bill był na tyle rozgarnięty i przyniósł kanister paliwa z garażu. Wszystko dalej potoczyło się dobrze, a mi kamień spadł z serca kiedy jechaliśmy już w kierunku mojego domu. Bill był tak skupiony na jeździe, że wcale się nie odzywał.
- Czym się zajmujesz?
Zapytałam w końcu nie mogąc wytrzymać tej ciszy.
- Nie pracuje jeśli o to pytasz. Czasem śpiewam, ale tak dla własnej przyjemności. Tom na swoich ciemnych interesach wyciąga tyle, że spokojnie nam wystarcza.
- Śpiewasz?
Od razu się zainteresowałam. Zazwyczaj dziewczyny mają słabość do muzyków, pod tym względem ja się nie różniłam.
- Zaśpiewaj coś.
Poprosiłam podekscytowana.
- Nic z tego. Muszę mieć natchnienie, a mam je tylko po sexie.
Uśmiechnął się perwersyjnie, a westchnęłam zrezygnowana. Bill mimo swojej spokojnej natury, sprawiał wrażenie zboczeńca. Być może był jeszcze w fazie dojrzewania?
- Ile masz lat Bill? Tylko szczerze. . .
Spojrzałam podejrzliwie w jego kierunku.
- A ile mi dajesz?
Zastanowiłam się przez moment. Wzięłam pod uwagę to, że ma prawo jazdy, jego opowieści o sexie i ogólny wygląd.
- 20.
Strzeliłam mrużąc oczy.
- Pudło.
Zaśmiał się.
- 21?
- Nie.
Zgadywałam dalej.
- 22?
- Nie.
- 24?
- Nie.
- No chyba nie 30?
- 19.
Odpowiedział mi w końcu śmiejąc się.
- Byłam blisko!
Też się zaśmiałam.
- A Ty?
Spojrzał na mnie kątem oka.
- Ja. . . yyy nie jestem jeszcze pełnoletnia Bill. . .
Szepnęłam nie wiedząc jak zareaguje.
- Szczerze mówiąc domyślałem się tego, ale do rzeczy Lily, ile?
- 17 i pół . . .
Odpowiedziałam kładąc duży nacisk na "pół".
- Nie sądzisz, że to dziwne, że nikt nawet do Ciebie nie zadzwonił zapytać gdzie jesteś?
Zdziwił się trochę.
- Bill, ja nie wzięłam telefonu. Wyszłam sobie na wieczorny spacer i przypadkowo wpadłam na Toma i jakiś dwóch innych. W zasadzie to Tom uratował mi życie bo jeden z pozostałych chciał mnie zastrzelić.
Szepnęłam. Billa jakoś nie przeraziła moja historia i tylko kiwnął głową.
- Miałaś szczęście.
Odpowiedział krótko.
Milczeliśmy do momentu, aż Bill zatrzymał samochód pod moim domem.
- Bill to mój numer.
Powiedziałam podając mu karteczkę którą zdążyłam dodatkowo napisać jeszcze u niego w domu.
- Mimo wszystko, bardzo mi pomogłeś i . . . polubiłam Cię. Miło by było gdybyś czasem się odezwał, dał znać co u Ciebie. Kto wie, może nawet pokusiłabym się o wspólny wypad na jakąś kawę?
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Dzięki za wszystko . . .
Szepnęłam patrząc mu w oczy. Sama nie wiem kiedy nasze usta znalazły się tak blisko siebie. Bill wykonał pierwszy ruch, ale ja nie pozostałam mu dłużna. To był delikatny i dość krótki pocałunek, dlatego, że sama go przerwałam kiedy dotarło do mnie co się właściwie dzieje.
- Pójdę już . . .
Rzuciłam na pożegnanie i wysiadłam z samochodu. Szybkim krokiem przemierzyłam chodnik i zniknęłam za drzwiami na klatkę schodową.

niedziela, 4 sierpnia 2013

2. Sex Is In The Air

2. SEX IS IN THE AIR

Kiedy znaleźliśmy się na piętrze Bill otworzył drzwi do jednego z pokoi. Wszedł do środka pierwszy, a ja za nim. Czułam się nieswojo. W końcu od kiedy sypia się w sypialni obcego mężczyzny? Żeby tylko w sypialni. . . w łóżku! Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, ale sprawiał wrażenie godnego zaufania. Do tego zdecydowanie wolałam towarzystwo jego, niż Toma tej nocy.
Spojrzałam na niego zmieszana.
- Bill, ja nie mam nawet w co się przebrać. . .
- Możesz spać w bieliźnie.
Odpowiedział mi uśmiechając się. Wychodzi z niego braciszek? Może on naprawdę na coś liczy? To bez sensu, gdyby chciał po prostu by mnie zgwałcił o nic nie pytając. Postanowiłam nie potraktować tych słów poważnie.
- Zabawne. . .
Szepnęłam rozglądając się po pokoju.
- Nie, to nie żart Lily. Nie mam dla Ciebie niczego do przebrania.
To było podejrzane, zmarszczyłam czoło i spojrzałam mu głębiej w oczy.
- Bill w co ty grasz? Nie jestem idiotką. Jak możesz nie mieć jakiejś zwykłej bluzki i spodni?
- Nie są przeznaczone dla Ciebie.
Zaśmiał się. Coraz mniej rozumiałam jego sposób myślenia.
- Dziwny jesteś. Dlaczego się malujesz?
Zapytałam siadając na skraju jego łóżka.
- Bo lubię. Tylko dlatego. Dla własnej, osobistej przyjemności.
- Nie sądzisz, że to trochę nienormalne, żeby facet miał takie upodobania?
- Leje na to. Mam gdzieś co jest normalne, a co nie. Jestem zdania, że dopóki nikogo tym nie krzywdzę jest ok.
Podszedł do szuflady i wyjął z niej ułożoną w kosteczkę pidżamę którą od razu mi podał.
- Drugie drzwi po lewej to łazienka. Leć, tylko uważaj żeby nie wpaść na Toma.
Byłam szczęśliwa z wejścia w posiadanie tej pidżamy. W życiu nie pomyślałabym, że coś takiego mogłoby mnie ucieszyć, ale z której strony by na to nie spojrzeć ten materiał zapewni mi komfort i bezpieczeństwo tej nocy.
Podeszłam do drzwi i najpierw uchyliłam je na tyle by móc wystawić głowę i rozejrzeć się. Kiedy stwierdziłam, że teren jest czysty na paluszkach poszłam w lewą stronę gdzie miała znajdować się łazienka. Odetchnęłam kiedy byłam już w środku i przekręciłam zamek w drzwiach. Co za dziwna rodzina. . .  Obaj są zdrowo pieprznięci. Na moje szczęście Bill ma więcej zdrowego rozsądku i nie wykazuje agresji. Jedno jest pewne, mimo, że cholernie boje się Toma, to z Billem też nie będę czuć się stu procentowo bezpiecznie.
Odświeżyłam się i przebrałam. Wyglądałam śmiesznie, spodnie tej pidżamy były na mnie na oko ze dwa razy za długie. Nic dziwnego już wcześniej zauważyłam, że Bill jest wyższy ode mnie o jakieś 20 cm. No cóż, grunt, że nie będę spać nago i tej myśli będę się trzymać. Ostrożnie wyszłam z łazienki i przemknęłam się do pokoju Billa. Kiedy zobaczyłam go w samych bokserkach w pierwszej chwili mnie przytkało i rozchyliłam usta. Na prawym biodrze miał wytatuowaną gwiazdkę.
- Czemu się nie ubrałeś?
Zapytałam i szybko zasłoniłam ręką oczy.
- Masz na sobie moją pidżamę. W co mam się przebrać?
- Ty chyba nie masz zamiaru tak spać?
Zabrałam rękę i spojrzałam na niego oburzona.
- Widzisz inne wyjście z tej kłopotliwej sytuacji?
Uniósł kącik brwi ku górze, a w jego głosie było słychać ironię.
- Tak, pożycz od Toma pidżamę, a on niech sobie śpi nago.
Bill zaśmiał się kręcąc głową i usiadł na łóżku.
- Tom nie ma pidżamy. Sypia nago.
Szepnął i poruszył wymownie brwiami.
- Jak? C-co zyy. . . . TYM. . . za wierzchu?
Zająknęłam się i wskazałam palcem na krocze Billa, to wywołało u niego śmiech.
- Wstydzimy się powiedzieć "penis"?
- Wcale nie. . .
Wyparłam się od razu, ale nie potrafiłam zapanować nad tym, że moje policzki zaczęły się rumienić. Ta sytuacja mnie zawstydziła.
- Dobra, jestem zmęczona.
Starałam się zmienić temat i podeszłam do łóżka z drugiej strony. Wślizgnęłam się pod kołdrę i nakryłam, aż po szyję patrząc jeszcze niepewnie na Billa. Po chwili jednak poczułam się senna i wtuliłam twarz w poduszkę. Pachniała sexem, ona z resztą jak i całe łóżko. Bill w końcu zgasił światło i położył się obok nie dotykając mnie nawet co sprawiło, że odetchnęłam.
- Bill?
Zapytałam po kilku minutach niepewnie, bo nie miałam pewności czy nie zasnął.
- Tak?
Odezwał się.
- Uprawiałeś kiedyś sex w tym łóżku?
Zapytałam nieśmiało. Być może to pytanie nie było na miejscu, ale nie mogłam się powstrzymać. Zapach który czułam, w mojej głowie miał tylko jedno wytłumaczenie.
Moje pytanie widocznie go rozbawiło bo cicho zachichotał.
- Chyba w to nie wątpisz . . .
Usłyszałam szelest kołdry i poczułam jak się przybliża. Odruchowo się odsunęłam, ale nie wiele mi to dało bo leżałam już na samej końcówce łóżka.
- Sorry, nie powinnam pytać. Możesz się trochę odsunąć?
Wypaliłam szybko w nadziei, że to poskutkuje. Jednak Bill zachował się jakbym zupełnie nic nie powiedziała. Spojrzał mi w oczy, ja odruchowo też spojrzałam w jego, z okna padało światło latarni świecącej na dworze więc dobrze je widziałam.
- Potrafię zabierać dziewczyny do nieba. Wystarczy słowo kiedy będziesz na to gotowa. . .
Szepnął i odsunął się na swoje miejsce. Ja leżałam jeszcze chwilę bez ruchu, a moje serce biło jak szalone.
Tej nocy długo jeszcze nie mogłam zasnąć. Za wiele wydarzyło się tego dnia. Po części propozycja Billa mogła wydawać się kusząca, ale chyba nie dla mnie.

piątek, 2 sierpnia 2013

1. All We Need Is Fuck

1. ALL WE NEED IS FUCK

Jak zawsze wieczorną porą wybrałam się na długi spacer. Zawsze mnie to odprężało i pozwalało na długi, spokojny sen. Czy bałam się ciemności? Nie, nigdy. Wręcz przeciwnie, w ciemności czułam się bezpiecznie. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ktoś mógłby ją wykorzystać do tego, żeby mnie skrzywdzić.
Do czasu. . .
Idąc przez ciemne uliczki jednej z głównych dzielnic Berlina zupełnie przypadkiem natknęłam się na trzech mężczyzn. Jeden z nich trzymał w ręce woreczek z białym proszkiem który od razu rzucił mi się w oczy. Jasne było, że zawartość tego woreczka to nie cukier puder.
Chciałam się szybko wycofać i udawać, że nic nie widziałam, ale to okazało się nie być takie łatwe bo już po pierwszych dwóch krokach w tył nadepnęłam na jakiś śmieć który strasznie głośno dał o sobie znać. W jednym momencie wszyscy trzej spojrzeli na mnie.
Każdy z nich miał na głowie kaptur więc nawet nie mogłam dobrze dojrzeć ich twarzy. Jeden z nich w expresowym tempie wyjął z kieszeni pistolet i nakierował go na mnie. Strach w jednej sekundzie mnie sparaliżował. Nie chciałam umierać, nie zasłużyłam sobie na to. W gruncie rzeczy nawet nie byłam winna temu, że na nich wpadłam. Zaczynałam już powoli żegnać się z życiem kiedy drugi z nich zdecydowanym ruchem odepchnął rękę tamtego, tym samym uwalniając mnie z zasięgu celownika.
- Poczekaj Max. . . jest całkiem ładna. . .
Usłyszałam jego głos i przełknęłam powoli ślinę patrząc w ich kierunku przerażonym wzrokiem.
Podszedł do mnie, złapał za mój podbródek i uniósł trochę moją głowę do góry. Spojrzał mi głęboko w oczy, przeszedł mnie przy tym nieprzyjemny dreszcz. Owszem, jego oczom nic nie brakowało, były ciemne i bardzo wyraziste, ale przeraziło mnie to co w nich zobaczyłam - samo zło. Co prawda, na pierwszy rzut oka widać było, że nie należeli oni do grzecznych chłopców, ale mimo tego nigdy w życiu nie widziałam tak zimnego i pozbawionego uczuć wzroku. Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy. Tak, wszystko przemawiało za tym, że to moje ostatnie chwile na tym świecie.
- Niezłe cycki . . . dupa też . . .
Komentował obchodząc mnie dookoła.
- Billowi się spodoba . . .
W tym momencie poczułam piekący ból na pośladku. Uderzył mnie? Na to wyglądało. Widać, a właściwie czuć było, że miał dużo siły. Jęknęłam cicho i chciałam się odsunąć, ale złapał mnie mocno za nadgarstek i przyciągnął  do siebie.
- Tom nie szalej, wiesz, że Bill na to nie pójdzie. Zrobisz sobie tylko problem. Zabijmy ją od razu i miejmy ją z głowy.
Odezwał się jeden z nich.
- Will wiem co robię. Już dawno miałem znaleźć nam dziwkę. Bill musi poznać prawdziwe życie. A ta napatoczyła się w idealnym momencie. Jutro nasze urodziny. Będzie świetnym prezentem.
Chciało mi się płakać z rozpaczy. Co mogłam teraz zrobić? Wołać o pomoc? Zastrzeliliby mnie od razu, a jeśli nawet ktoś usłyszałby moje wołanie to na pewno, zignorowałby je i dobrze by zrobił bo w tym akurat przypadku oszczędziłby swoje własne życie.
- Błagam nie. . .
Wyszeptałam w końcu patrząc mu w oczy i pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
Moja prośba wywołała na jego twarzy szeroki uśmiech. Kręciło go to, że ktoś prosi go o litość? Robiło się coraz ciekawiej. Pozostawała nadzieja, że ten Bill kimkolwiek jest, jest chodź trochę normalny i ma ludzkie odruchy.
Tom - jak wywnioskowałam z ich rozmowy jednym ruchem podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię. Nie wyrywałam się bo stwierdziłam, że to już i tak nie ma sensu, a ja nie mam z nim żadnych szans.
Kilka uliczek dalej stał jego samochód. Kiedy pożegnał się ze swoimi kolegami, zaniósł mnie do niego i rzucił na tyle siedzenie, grożąc, że jeśli spróbuje jakiś numerów to gorzko tego pożałuje.
Jechaliśmy dość długo. Nie miałam pojęcia dokąd mnie wywozi i bałam się. W końcu przełamałam się i nieśmiało się odezwałam.
- Słuchaj Tom, ja nie jestem typem dziewczyny którego szukasz. . .
On tylko prychnął.
- Jak ty się do mnie odezwałaś?! Tom? Posłuchaj mnie ty mała dziwko. Od dzisiaj jestem twoim Panem i tak masz się do mnie zwracać. Zrozumiano?
Warknął na mnie, a ja tylko mruknęłam pod nosem, że przyjęłam to do wiadomości. Od tej pory postanowiłam sobie, że już się nie odezwę, żeby nie pogarszać bardziej swojej sytuacji. Mam zwracać się do niego Panie? Przecież to jest upokarzające.
W końcu samochód zatrzymał się przed dużym oświetlonym domem.
- Wysiadaj suko. . .
Mruknął, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie. Szybko znalazł się u mojego boku i mocno chwycił za przedramię ciągnąc do wnętrza domu.
- Bill. . .
Zaczął wołać i po chwili obok nas zjawił się wysoki chłopak z włosami do ramion i papierosem w ręku, co najdziwniejsze był umalowany. To przesądziło o tym, że całkowicie straciłam nadzieje, na chodź odrobinę normalności z jego strony, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że zupełnie niesłusznie.
- Wszystkiego najlepszego braciszku. . . To twój prezent. . .
Odezwał się do niego i pchnął mnie w jego ramiona. W ostatniej chwili odsunął rękę w której trzymał papierosa bo gdyby zrobił to sekundę później z pewnością moje włosy by spłonęły. I może dobrze by się stało. Ten koszmar skończyłby się zanim jeszcze by się zaczął. Kto wie ile cierpień mnie tu czeka?
- Kim jesteś?
Zapytał łapiąc mnie obiema rękami za ramiona i odsuwając od siebie na odległość z której swobodnie mógł mi się przyjrzeć.
- Ja-ja. . . yyy. . .
Nie potrafiłam się nawet wysłowić bo jego wzrok w pierwszej chwili trochę mnie zahipnotyzował.
- To nasza dziwka Bill. . . obiecałem Ci, że kiedyś ją dla Ciebie załatwię . . . i oto jest.
Zaśmiał się i podszedł do butelki z której nalał sobie czegoś do szklanki.
- Jesteś tu z własnej woli?
Zapytał mnie jak już zdążyłam zauważyć Bill.
Pokręciłam głową na boki. Chłopak westchnął ze zrezygnowaniem. Widać, Tom już nie pierwszy raz przysparzał mu takich problemów.
- Jak masz na imię?
- Lily.
Szepnęłam cicho, ale Tom natychmiast się wciął.
- To przede wszystkim twoja dziwka Bill, fakt. Ale nie waż nazywać się jej inaczej jak suka, dziwka, szmata, musi znać tutaj swoje miejsce . . . Jutro sprawię Ci ładną obrożę, z twoim nowym imieniem.
Zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Tom zamknij się i idź już lepiej się położyć. A ty chodź ze mną. Dla własnego bezpieczeństwa będziesz spała ze mną, ale nie bój się, nic Ci nie zrobię.
Uspokoił mnie.
- Rano odwiozę Cię do domu.
- Co kurwa?! Chyba Ci się w dupie poprzewracało Bill!
Krzyknął Tom, a ja aż skuliłam się ze strachu.
- Po pierwsze ona śpi w piwnicy. Po drugie zostaje tu, zabawimy się nią, a potem odstrzelę jej łeb.
- Tak, tak Tom. Pogadamy o tym jutro.
Chłopak zignorował jego słowa i zaprowadził mnie po schodach na górę gdzie jak się spodziewałam mógł znajdować się jego pokój.
- Bawcie się dobrze. . .
Tymi słowami pożegnał nas Tom.