środa, 30 grudnia 2015

7. My Sex Is A Killer

7. MY SEX IS A KILLER


Wieczorem o umówionej godzinie gotowa do wyjścia czekałam na przyjazd Billa. Zrezygnowałam z jakiegoś mocniejszego makijażu. Włożyłam jedynie przetarte jeansy i luźniejszą koszulkę.
Byłam ciekawa co sie wydarzy tego wieczora, a jednocześnie bałam sie spotkania z Tomem twarzą w twarz. Miałam przeczucie, a właściwie gdzieś w środku byłam pewna tego, że on coś knuje. To bardziej niż pewne, że nie chce mi dawać żadnej drugiej szansy. Tacy ludzie jak on się nie zmieniają.
Z zamyśleń wyrwał mnie sms od Billa informujacy o tym, że czeka na mnie na dole. Bez przekonania wyszłam przed kamienicę. Widząc znajomy samochód podeszłam do niego i wsiadłam od strony pasażera.
- Witam ponownie.
Usłyszałam na przywitanie. Zwróciłam twarz w kierunku Billa, a malowało się na niej przede wszystkim zrezygnowanie. Chłopak nie komentując nawet tego zjawiska pokręcił głową na boki, odpalił silnik i ruszył.
- Nie wiem czemu ja się na to zgadzam, naprawdę.
Szepnęłam po jakimś czasie gapiąc się w szybę po mojej stronie.
- Będziesz miał mnie na sumieniu jeśli Tom. . .
Bill nie dał mi nawet dokończyć zdania stanowczo mi przerywając.
- Zamilcz.
Otworzyłam szerzej oczy i momentalnie na niego spojrzałam.
- C-c. . .
- Cicho bądź.
Powtórzył po raz kolejny ucinając moje słowa.
- Ufasz mi?
Zapytał zerkając na mnie kątem oka.
- Chyba tak. . .
Szepnęłam bez większego przekonania. Całą resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Miałam takie dziwne wrażenie jakby Bill był na mnie zły. Może sam się stresował tą sytuacją bo zdawał sobie sprawę z tego, że z Tomem nigdy nic nie wiadomo i mimo, że jest jego bratem to nie może za niego całkowicie ręczyć. Mimo to mam nadzieję, że on wie co robi. Uratował mnie, musze mu ufać.
Zatrzymał samochód pod domem, wysiedliśmy. Podążałam krok w krok za nim do środka.
- Tom?
Bill zawołał wchodząc do salonu. Tom siedział rozwalony na kanapie z pilotem w ręku i oglądał telewizję. Stanęłam w progu uznając, że jednak warto zachować jakąś bezpieczną odległość od tego człowieka, a dodatkowo to idealne miejsce w razie nagłej potrzeby ucieczki.
- Co jest? Twoja dziewczyna do nas wpadła?
Tom zapytał z ironią w głosie nawet na mnie nie patrząc. Coś mi sie tutaj delikatnie nie zgadzało. Po pierwsze nie zachowywał się jakby chciał polepszyć ze mną stosunki, nadal był strasznie arogancki. Choć z dwojga złego wolę by nazywał mnie dziewczyną Billa nawet jeśli nie jest to zgodne z prawdą niż szmatą, dziwką lub suką.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Billa oczekując wyjaśnień. Chłopak westchnął ciężko i oparł się tyłkiem o komodę swój wzrok z kolei zwracając na Toma.
- Ona nie jest moją dziewczyną. Obiecałeś mi coś, pamiętasz?
Uniósł brew do góry i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Och tak. Wybacz. Gdzie moje maniery. Cześć. . .
Zaciął się spoglądając na mnie.
- Lily.
Dopowiedziałam chcąc mu ułatwić sprawę.
- Właśnie, Lily. Jak się masz? Napijesz się czegoś?
Powiedział ze sztucznym, wymuszonym uśmiechem. Westchnęłam ciężko kręcąc tylko na boki głową.
- Nie, dziękuję.
- Za pół godziny wpadną nasi przyjaciele Shila, Mark i Aron.
Bill rozjaśnił mi trochę sytuację wstając.
- Tom, przygotujesz drinki?
Zwrócił się jeszcze do brata, na co ten tylko kiwnął mu potakująco głową.
- Chodź.
Chwycił moją rękę i zaciągnął mnie do znanego mi już bardzo dobrze pokoju.
Kiedy zamknął za nami drzwi odetchnęłam.
- Bill. . . on sie nie chce ze mną zaprzyjaźnić. Robi to ewidentnie dla Ciebie, byś dał mu święty spokój.
- Wiem.
Chłopak kiwnął głową na potwierdzenie moich słów.
- Mam nadzieję, że Ci wasi przyjaciele będą choć odrobinę bardziej sympatyczni. . .
- Z pewnością.
Powiedział myśląc o czymś intensywnie. Nawet nie miałam pewności czy aby na pewno mnie słuchał.
Usiadłam na łóżku uznając, że stanie przez pół godziny nie ma większego sensu.
- No pochwal się o czym tak myślisz.
Zwróciłam się do chłopaka który w odpowiedzi na moje pytanie jedynie szybkim krokiem podszedł do drzwi.
- Nie ruszaj sie stąd, zaraz wracam.
Usłyszałam tylko tyle i drzwi za nim zamknęły się.
- Aha.
Mruknęłam sama do siebie kładąc się wygodnie. Zostałam pozostawiona sama sobie, mam zatem dużo czasu na odpoczynek.
Leżałam wytrwale wpatrując się w sufit. Pamiętne miejsce w którym raz na zawsze pożegnałam swoje dziewictwo. W sumie z biegiem czasu wspominałam to było całkiem miło, ale nie wiem czy na trzeźwo zdecydowałabym się drugi raz robić z kimś coś podobnego. Raczej nie. Tym bardziej, że Bill zgodnie z Tomem stwierdzili, że seks nie jest moją najmocniejszą stroną.
Czekałam około paru minut na powrót chłopaka. Nawet nie pytałam gdzie był i po co. Spojrzałam na niego po prostu z tym pytaniem wypisanym na twarzy.
- Po raz kolejny wskakujesz mi do łóżka?
Zażartował wymijająco.
- O nie, jeśli o to chodzi to więcej nie planuje spędzać u was nocy.
Powiedziałam podnosząc się do siadu, na co Bill tylko kiwnął głową z pewnym siebie uśmiechem.
- Nasi znajomi już czekają w salonie. Przy nich możesz czuć się bezpiecznie. Tom Cię nie tknie, nie lubi widowni. Chodź, przedstawie Cię.
Bez słowa udałam się za nim do salonu gdzie rzeczywiście siedziało już troje zupełnie nieznanych mi ludzi. Dwóch mężczyzn i kobieta. Szczupła, wysoka i ładna brunetka, szczupły brunet i trochę lepiej zbudowany blondyn. Wyglądali na dojrzałych, dawałam im lekką ręką 30 lat. Trochę zastanowiło mnie dlaczego Bill i Tom obracają się w tyle starszym od siebie towarzystwie, ale to nie był odpowiedni moment na pytania. Uśmiechnęłam się serdecznie podając dłoń każdemu z kolei kiedy Bill mnie przedstawiał.
Bill szybko podał mi drinka zrobionego przez Toma. Kiedy spojrzałam na kolorową ciecz znajdującą się w szklance przeszło mi przez myśl, że Tom mógł tam dosypać jakiejś trucizny, ale szybko tę myśl odrzuciłam. Nie mógł przewidzieć którego drinka Bill poda akurat mnie więc musiałby otruć wszystkich do czego z pewnością by się nie posunął. Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś dotyk który poczułam na biodrach, następnie głos Billa przy uchu.
- Mamy tylko jedno wolne miejsce. Siądziesz mi na kolana?
Zapytał dyskretnie.
Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam mu w oczy z zakłopotaniem, a następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Rzeczywiście, Tom zajmował jeden z dwóch foteli, a goście całą kanapę.
- Bill, ale. . .
Westchnęłam. Nie miałam ochoty tego robić, czułabym się skrępowana siedząc na jego kolanach, kojarzyło mi się to tylko z jednym. Z drugiej strony nie chciałam robić cyrku z jakimś siadaniem na ziemi czy staniem.
- Przecież wiesz, że nie gryzę.
Szepnął i nie mówiąc nic więcej podszedł do fotela na którym usiadł. Ruszyłam za nim. Przysiadłam, ale bardziej niż na jego kolanach starałam się to zrobić na bocznym oparciu fotela. Szybko przekonałam się, że to nie jest najwygodniejsze rozwiązanie jednak dzielnie w tym trwałam co chwila trochę się wiercąc.
Nie miałam pojęcia o czym rozmawiać z ich przyjaciółmi więc tylko przysłuchiwałam się ich rozmowie.
Ciekawe czy wiedzą o zapędach Toma, o tym, że w każdej chwili w razie kaprysu może pozbawić ich życia. Co ja tutaj właściwie robie. . . gdyby ktoś jeszcze jakiś czas temu powiedział mi, że będę obracać się w takim towarzystwie, nie uwierzyłabym.
- A ty Lily skąd znasz te dwa ziółka? Nie są najlepszym towarzystwem dla młodej dziewczyny.
Wydawał się żartować jeden z mężczyzn, ciekawe dlaczego wydawało mi się, że to wcale nie jest żart i całkiem poważnie próbuje mi przekazać, żebym stąd wiała jak najszybciej. O ile, w pełni rozumiałam to przesłanie w odniesieniu do Toma, to nie bardzo wiedziałam jak to sie ma do Billa. Jest łobuzem bo chodzi na imprezy, pije i podrywa laski? A może jest coś czego nie wiem?
- Poznaliśmy się w klubie w zeszły weekend. . .
Załgał za mnie Bill. W sumie ucieszyłam się, że mnie w tym wyręczył bo nie wiedziałam czy powinnam mówić prawdę o tym, że Tom próbował mnie zamordować.
W końcu Tom i goście wybrali się na zewnątrz, żeby zapalić i trochę się przewietrzyć. Bill mimo, że zaliczał się do palących został ze mną chyba tylko po to by dotrzymać mi towarzystwa.
- To w porządku okłamywać swoich przyjaciół?
Zerknęłam na niego przez ramię unosząc do góry jedną brew, równocześnie drugą ręką odkładając pustą szklankę na mały stoliczek stojący w rogu.
- Nie było sensu wchodzić w szczegóły. Znają Toma bardzo dobrze, wiedzą do czego jest zdolny.
Westchnęłam tylko bezradnie po wyjaśnieniach chłopaka i spojrzałam w okno przez które bezpośrednio mogliśmy obserwować całe towarzystwo.
Wyglądali zupełnie niegroźnie. Jednak twarz Toma wyrażała tylko jedno - nieprzewidywalny psychopata. Brr. Wzdrygnęłam się i wstałam. Właśnie zdałam sobie sprawę, że spędze tutaj noc bo o podwózce do domu mogę zapomnieć. Wszyscy pili alkohol w dość sporych ilościach.


- Nie podoba mi się, że znowu wynika taka sytuacja.
Mruknęłam parę godzin później kręcąc się po pokoju Billa.
- Plan był inny.
Dodałam zła.
- Hm. Serio?
Odezwał się Bill unosząc zadziornie brew do góry.
- Mój był dokładnie taki. Jak myślisz, dlaczego piłem? Gdybym chciał odwieźć cię dziś do domu wstrzymałbym się od tego.
Zawiesiłam się przez moment słuchając jego słów. Był strasznie przebiegły, zaplanował to i wykonał z takim spokojem, że nawet się nie zorientowałam co jest na rzeczy.
- Nie wiem co chciałeś tym osiągnąć, ale jeśli myślisz, że coś zajdzie znowu między nami to przestań tak myśleć. To był tylko raz i więcej nic podobnego się nie wydarzy.
Powiedziałam przysiadając na jego łóżku.
- Poza tym dobrze wiesz na jakie niebezpieczeństwo ze strony Toma mnie w tej chwili narażasz, on może. . .yyy
Potrzasnęłam głową sama siebie przyłapując na tym, że zacięłam się i nie mogłam oderwać oczu od ciała Billa kiedy pozostał już w samych bokserkach. Zapomniałam właściwie o czym przed momentem mówiłam. Mój wzrok napotkał wzrok Billa, co mnie trochę zawstydziło. Był zupełnie poważny. Gdyby w tym momencie wybuchnął śmiechem wiele by mi to ułatwiło.
- Rozbiorę się do naga, wystarczy poprosić.
Chłopak tylko spojrzał na mnie wymownym wzrokiem i podrapał się po łopatce. W odpowiedzi chrząknęłam jedynie i położyłam się od strony ściany niemal sie na nią wciskając. Wolałam, żeby mnie nie dotykał. Wzbraniałam się z całej siły przed powtórką tamtej nocy. Po co on prowokuje tego typu sytuacje skoro jak twierdzi nic do siebie nie czujemy i w łóżku też jestem słaba? Może po prostu go to bawi.
Miałam nadzieję zasnąć, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie będzie to proste. Usłyszałam zgrzyt otwieranego okna, chwilę później poczułam charakterystyczny zapach palonego tytoniu.
Momentalnie podniosłam się do siadu i wytężyłam wzrok.
- Bill zlituj się. . .
Warknęłam marszcząc czoło ze zdenerwowania.
- Muszę zapalić.
Bill jedynie wzruszył ramionami pakując papierosa między wargi, a następnie się nim zaciągając.
- Nie musisz.
- Muszę.
Mruknął tym razem wydychając dym.
- Nie wkurwiaj mnie.
- Wkurwiam cię? Fajnie.
Na jego twarzy pojawił się szatański uśmieszek.
- Co w tym jest fajnego?
- Nie miałbym nic przeciwko gdybyś pokazała pazur w łóżku.
Otworzyłam szerzej oczy przez moment milcząc.
- Zboczeniec. . .
Skomentowałam z powrotem się kładąc i nakrywając się aż po samą szyję. Nie dość, że przez otwarte okno było zimno, to jeszcze miałam wrażenie, że jak nie zakaszlę to za moment się uduszę. Mógł wyjść na zewnątrz. Chociaż nie. . . gdyby wyszedł Tom wpadłby tutaj i ukręcił mi łeb. Chyba powinnam jednak być mu wdzięczna za to, że tu jest.
Zaczęłam się trochę nad tym zastanawiać. Z jego słów wynikało, że gdybym zaczęła zachowywać się jak ktoś kim nie jestem byłabym lepsza w łóżku? To chyba do nikąd nie prowadzi. A może wcale nie miał tego na myśli.
Leżałam tak moment w zamyśleniu czekając aż skończy palić i zamknie to przeklęte okno. Swoją drogą na jego miejscu, będąc w samych majtkach posikałabym się chyba z zimna bo ta noc zdecydowanie do ciepłych nie należała.
Parę chwil później chłopak wsunął się pod kołdrę zaraz obok mnie. Wolałabym, żeby nasze ciała się ze sobą nie stykały, ale było to trochę trudne tym bardziej, że on bezczelnie patrząc mi w oczy wyszukał pod kołdrą moje biodro i położył na nim lodowatą rękę. Drgnęłam, ale z jakiegoś powodu nie nakrzyczałam na niego i nie potrafiłam też przestać patrzeć mu w oczy. Miał w nich coś innego niż wszyscy ludzie i zdawałam sobie z tego sprawę od dnia kiedy pierwszy raz zostałam wepchnięta w jego ramiona.
- Nie patrz tak. . .
Szepnęłam co w rzeczywistości było wypowiedziane tak niepewne, że zabrzmiało prawie jak żałosny jęk.
- Powinnaś zrobić sobie tatuaż.
Bill wysunął dość zaskakujący jak na ten moment i sytuację wniosek.
- O, tutaj.
Dodał i w tym samym momencie czułam jak zsuwa rękę z mojego biora na pośladek, który mocno ścisnął.
Uniosłam tylko brew do góry z wymowną miną.
- Niech zgadnę. Może wytatuuje sobie tam twoje imię, jako pierwszej osoby, która się do mnie dobrała?
Powiedziałam ironicznie, ściągając jego dłoń.
- Czytasz mi w myślach.
Uśmiechnął się szeroko ukazując mi przy tym rząd swoich nieco krzywych zębów.
- Dobranoc Bill.
Uśmiechnęłam się i przysunęłam do niego odrobinę po czym cmoknęłam jego usta.
- Dobranoc.
Westchnął tylko w odpowiedzi poprawiając sobie jeszcze poduszkę. Usnęłam momentalnie. Niektórzy nie pochwalają spania z kimś, ale moim zdaniem jest to bardziej komfortowe ze względu na podwójne wytwarzanie ciepła.


- Zabije cię. . .
Z otępienia wybudził mnie złowrogi warkot jakiegoś mężczyzny przy uchu. W zasadzie. . . znałam ten głos bardzo dobrze, był charakterystyczny. Nie mogłam sobie tylko przypomnieć skąd. Czułam przeraźliwe zimno, wilgoć, smak krwi w ustach i ogromny ból chyba każdej części ciała. Słyszałam odgłos pojedynczo spadających kropel wody. Zdałam sobie sprawę, że siedzę w samym kącie jakiejś kabiny prysznicowej. Spojrzałam na swoje ciało. Było nagie, okropnie posiniaczone i zakrwawione w niektórych miejscach.
- Wiesz, suko. . . zastanawiam się na co właściwie liczyłaś. Jak mogłaś być tak głupia by dać nabrać się na tą gierkę? Sądziłaś, że cuda się zdarzają? Że Bill jest tym dobrym z braci? Że byłby w stanie coś poczuć do takiej szmaty jak ty? Żałosne.
Kiedy to powiedział roześmiał się głośno i kopnął mnie w udo spoglądając na mnie z góry z pogardą. Skuliłam się natychmiast pocierając dłonią obolałe miejsce.
- Bill jest moim bratem bliźniakiem, jesteśmy jednością. Wszystko robimy razem i nic nas nigdy nie rozdzieli ani nie poróżni. Wiesz co teraz zrobimy? Zerżniemy cię, a na końcu cię dobije. Jak chcesz zginąć? Kulka w łeb czy może jakaś bardziej spektakularna śmierć? To chyba bez znaczenia, na końcu i tak spłoniesz w naszym kominku.
Przyłknęłam ślinę, chwilę wcześniej mocno się hamując przed zwymiotowaniem swoich własnych wnętrzności.
- Nie, błagam. . .
Sama przeraziłam się słysząc swój własny głos. Był to głos skatowanej osoby.
Nagle jakby spod ziemi wyrósł mi przed oczami Bill. Obraz, który widziałam i tak był już strasznie zamazany, pewnie z powodu maksymalnie spuchniętej twarzy i oczu.
Mogło to być urojenie, mogłam też zbyt powolnie rejestrować niektóre fakty.
Bill potarł dłonie i jednym ruchem rozchylił moje uda na boki. Szybkim, brutalnym ruchem wszedł we mnie od razu do samego końca.
- Aaa!! Nie!!
Wrzasnęłam tylko zanim Tom zapchał moje usta swoim członkiem. Szarpnęłam się ostatkiem sił, uderzyłam głową o szklane kafle na ścianie. Później nastąpiła ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz